When Jace found out from Valentine that they were in fact not siblings, Jace was eager to tell Clary but decided against it when he thought that Clary was happier with Simon. Clary eventually discovered that she wasn’t Jace’s sister, but nothing changed in their relationship due to her relationship with Simon.
Odwzajemniła mój uśmiech, odłożyła wszystko co miała w rękach oprócz sznura. ‘’Będzie zabawa’’ pomyślałem. Po chwili usiadła na moich kolanach. Syknąłem z podniecenia jej zachowaniem i wyglądem. Miała na sobie mini czarną spodniczkę, krwisto czerwoną bluzeczkę na ramiączkach z małym napisem ‘’Dzisiaj mnie nie
Obie ubrały się w podobnym czasie. Uśmiechnęła się, gdy gwiazda wieczoru wyszła za parawanu. - Jace cię nie pozna. Dobrze siadaj na krześle zrobię cię na bóstwo. - powiedziała, gdy Clary siadała na krześle przed jej toaletką - Odwróć krzesło, najpierw pomaluje ci paznokcie. - powiedziała wybierając z szuflady lakier.
Jace said before shutting the door leaving Clary alone. It wasn't that Clary couldn't dress fancy, she just didn't particularly like it all the time. She got the rest of her stuff and put it in the closet, and the dresser. She go out her red dress, and her black heels, and set out her cosmetic bag, and curling iron.
Rozumiem ich i nie dziwię się , że tak postąpili.- powiedziała Clary. Jace i Lily podeszli do tej dwójki: - To było piękne- powiedziała Clary. - Dziękujemy- odpowiedziała Lily i uśmiechnęła się do Clary. - Widzę, że jesteś zadowolony Alec, że w końcu udało Ci się nas usłyszeć- spytał się Jace. - Oczywiście, że tak.
Written for the "15pairings" challenge on LiveJournal. Fifteen drabbles for fifteen Mortal Instruments pairings, both romantic and platonic. A drabble is a 100-word fanfiction with a beginning, middle, and end constrained in that word limit.
. Hej. W życiu każdego twórcy nadchodzi moment wyczerpania tematu, braku pomysłów, czy weny. To tak jakbyś był głodny, ale w lodówce byłoby tylko znienawidzone przez ciebie jedzenie. Wiecie o co chodzi. Ja napewno nie jestem taką osobą. Pomysłów na bloga i rozwijania go mam wiele. Gorzej jest z realizacją. Nic z tego, co do tej pory napisałam nie satysfakcjonuje mnie wystarczająco. Mam wrażenie, że nic mi za cholerę nie wychodzi. Nie czuję potrzeby dalszego pisania, bo mnie to męczy. Zawsze wychodziłam z założenia, iż lepiej dodać rzadziej krótszy rozdział, niż częściej "na odwal". Starałam się o naturalność sytuacji w opowiadaniu itp. Zależało mi na jakości zarówno w wizualnej, jak i pisanej odsłonie bloga. Jestem cholerną perfekcjonistką i nie lubię jak coś nie jest dopracowane. Starsze rozdziały mam ochotę usunąć, bo to co tam jest to dno (zapomnijmy). W każdym razie przechodząc do sedna dopóki to, co napiszę mi się nie spodoba nie opublikuję tego. Proste. Nie wiem ile to będzie trwało, serio. Dajcie mi czas. 3 Buziaki, Nathalie xo PS JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ TĄ NOTKĘ ZOSTAW PO SOBIE ŚLAD, POTRZEBUJĘ WASZEGO WSPARCIA. 3
Hej Ludzi ! Jak tam ostatni piątek tego roku ? No i od razu ostatni post w tym roku, ale siii... Gdzie spędzacie Sylwester ? TVN, Polsat, TVP, a może z Andrzejem Dudą ? No dobra, nie ważne z kim ważne jak i pamiętajcie - Oby ten Sylwester zaczął wam wspaniały Nowy Rok. Rozdział 10 Sen "Budzisz mnie pocałunkiem Kończy się złyI kończy się zły Sen o przyszłości..." Sylwia Grzeszczak "Sen o przyszłości" - Michael, nie powinniśmy podejmować pochopnych decyzji - mruknęła zmęczona rudowłosa do komórki. - Jace zadzwonił do Aline, jest zbierana Rada. - Ona została porwana, a ty jesteś taka spokojna. Tak nie powinno być - stwierdził nagle jej ojciec chrzestny. - Wiesz, że... Że nie jestem sobą tak bardzo jakbym tego chciała. - To nie przez anielską krew Clary. Tak reagujesz, bo o tym wiedziałaś. Zdawałaś sobie sprawę, że coś takiego będzie miało miejsce i już przyzwyczaiłaś się do tej myśli tak bardzo, że... - Nie. Nie wiedziałam, że to Tobias. Gdybym wiedziała skręciłabym mu kark i spaliła w niebiańskim ogniu - wyszeptała patrząc na płomień świecy, który był jedynym źródłem światła w gabinecie. - Jutro jadę z Jace'em, Alec'iem Magnusem i Maią do Idrisu. Jedziesz ze mną ? - Nie mamy nowych dowodów, dobrze o tym wiesz. - Nie o to mi chodzi. Ty czytałeś o mnie i mojej córce prawie wszystkie czterowiersze Nostradamusa. Znasz je prawie na pamięć. Może coś sobie przypomnisz i będziemy mogli zaplanować kolejny krok. - Myślisz, że może to się udać ? Nie wiem, czy ktoś mógłby uwierzyć w to co mamy teraz do powiedzenia. To może się dla nich okazać zbyt skomplikowane. - Boisz się tego, że albo nas wyśmieją, albo zaczną uważać za zdrajców, bo wiedzieliśmy, że mogło dojść do czegoś takiego, a nie zareagowaliśmy ? Nie podzieliliśmy się naszymi obawami, czy spostrzeżeniami ? - Trochę. Wiesz Clary, my mimo wszystko dalej budzimy w nich lęk, gdyż nas nie rozumieją. Pomyśl, nawet Jace obawia się teraz co może się stać, mimo, że jest jednym z nas. - Bo my jesteśmy tymi... Umęczonymi wuju. Nasz los został spisany kiedy Michał zszedł na ziemię, a spełnienie losu wcześniejszego pieczętowało los poprzedniego. Jesteśmy stałymi punktami, którzy nawet nie mają wpływu na swój własny los. - Cóż, według mnie bycie stałym punktem jest okey. Przynajmniej nie zastanawiasz się nad przyszłością, tylko robisz to co, mówi twoje serce, twoja krew i wiesz, że świat nie zawali się przez to. Jesteś spokojniejszy i nie martwisz się tak. - Nie martwisz ? Cóż, nie zgadzam się z tym . Ja jestem kłębkiem zmartwień. Ja, Jace, wszyscy. - Nie mówię o obecnej sytuacji... Muszę kończyć Clary, zobaczymy się jutro. - Magnus otwiera Portal przed południem - wyszeptała, po czym się rozłączyła. Oparła czoło o dłoń i cicho zaczęła płakać. Kiedy zobaczyła, że jej łzy lekko się złociły uderzyła pięścią o stół i popatrzyła w niebo. On ją wołał coraz głośniej. Szła korytarzem. Słyszała tylko szelest swojej sukni i piór skrzydeł. Kiedy mijała lustro kątem oka zobaczyła, że za nią podążał cień. Jego cień. Nie zwracała na to wielkiej uwagi mimo to. Nie bała się. Miała dość potężny miecz u pasa, oraz była wystarczająco silna, by się go pozbyć. On jej nie zaatakuje. Zaczęła piąć się po kamiennych schodach na szczyt wieży. Magiczny kamień w jej dłoni jarzył się jasno, tak że sowa, która siedziała na gałęzi za oknem odwróciła się się i odleciała podrażniona mocnym blaskiem. Otworzyła drzwi do komnaty na szczycie wieży. W komnacie stały dwa trony. Pierwszy był z diamentu i kryształu. Jego oparcie było ukształtowane w dwa skrzydła, które zostały pozłocone. Na dole zostały przedstawione tarcze, a każda z nich miała namalowany złotą farbą herb Fairchildów. Drugi zaś był z czarnego marmuru. Był on mroczny i demoniczny, ozdobiony kością, czaszkami z kości słoniowej i marmuru, które stanowiły podstawę i demonicznych szponów, które wyłaniały się zza oparcia. Usiadła na tym pierwszym. Chwilę odczekała i zobaczyła jak przez drzwi przechodzi On. Lucyfer. Zmierzył ją wzrokiem. Widząc jej rozłożyste skrzydła zdziwił się lekko, po czym uśmiechnął się diabolicznie. Widać wiedział co ją czeka. Usiadł na swoim tronie. Położył jedną nogę na drugą, po czym oparł swoje łokcie na oparciach. Splótł swoje palce i położył na nich swój podbródek. Czuł się pewnie. - Gdzie moja córka ? - Gdzie jest Michał ? - odpowiedział pytaniem. - Otrzymałem od niego wiadomość o tym... Dziwnym spotkaniu. - Bo go o to poprosiłam. Nie wiem, co próbujesz osiągnąć, skoro wiesz, że jestem tu i jestem obecnie silniejsza od ciebie. - Jakoś nie ujawniłaś tego za mocno podczas bitwy. - Bitwy ? II Wojna to dla ciebie bitwa ? - Kolejna, słabo znacząca w dzisiejszym dniu. - Mało znacząca ? Bo zostałeś pokonany i poniżony ? - Gdybym chciał wygrać to by to zrobił. - To czemu tego nie zrobiłeś ? - Zgodziłem się na tę rozmowę, a wiesz czemu ? Bo chcę was poniżyć i pokazać jakimi głupcami jesteście. Bo wiem, że nic z tym nie zrobisz, bo umierasz. Bo wiem, że Michał również jest teraz słaby, bo stara się jak może, żeby opóźnić twój czas. Posłuchaj mnie dziecko - moc Archanielskiego Miecza jest moja. Odzyskaliście ten scyzoryk, ale to ja mam jego moc. Ja i tylko ja. Tworzę armię i nikt mnie nie powstrzyma. - Pokonam cię. Ja i moja rodzina. Ty zawsze będziesz słabszy... - Nie. Teraz już nie jestem. Nie z moją Nicole, moją Serafiną i Nicolasem, którego ty znasz jako Tobiasa. To moja rodzina, wiesz ? Teraz nie będzie ja kontra wy. Teraz będzie rodzina kontra rodzina, ród kontra ród, a to, że pokonaliście kilku książąt Piekła sprawiło, że ich królestwa są moje, wiesz ? Ich królestwa są ważniejsze niż ich demoniczne siły, bo te szuje mają w swoich pałac skarby o których nikomu by się nie śniło. Mroczną siłę, która zmiecie cię z powierzchni ziemi. Ty się bój mała, bo niedługo twoje skrzydła będą razem ze skrzydłami Michała wisieć nad moim tronem jako ozdoba. Trofeum. Clary zbudziła się oblana potem. To był tylko sen, ale był tak realistyczny. Micha znów chciał coś jej powiedzieć, ale co ? Przecież to niemożliwe, aby ona naprawdę prowadziła rozmowę z Lucyferem. Dlaczego jej to tak pokazał ? - Wszystko okey ? - usłyszała zmartwiony głos Jace'a. Jej mąż pogładził ją po plecach, po czym przytulił ją do siebie i pocałował w głowę. - Co ci się śniło ? - zapytał przykrywając ją kołdrą. - Że rozmawiam z Lucyferem. Powiedział mi o swoich planach, a przynajmniej o części. Chce stworzyć armię razem z Nicole. Widać, że ją zmanipulował, albo zastąpił nią swoją pierwszą ukochaną, przez którą został strącony do Piekieł. Powiedział, że zabrał część mocy Archanielskiego Miecza i ją trzyma. Dzięki niej może stworzyć naprawdę silną armię, której możemy nie pokonać. - Ale nie powiedział, gdzie jest nasza księżniczka ? - Nawet się o niej nie zająknął. Pytałam, ale on uniknął odpowiedzi. Jestem na siebie zła, bo... Bo nie wiem, co robić Jace. Nawet nie wiem, czy to tylko sen, czy to było realne, czy to Michał... Nie wiem. - Spokojnie kochanie. Każdy twój sen jest ważny i... - O tym nie możemy wspominać. - Dlaczego ? - Byłam w postaci anioła Jace. Nie chcę myśleć o tym, że umrę zanim odnajdę Alice. - Ciiii.... Znajdziemy ją zanim to się stanie, obiecuje - wyszeptał czuje ja obejmując. - Jace, boisz się ? - Czego kochanie ? - Śmierci. Umrzesz. Umrzesz razem ze mną, a z każdym dniem jesteśmy coraz bliżsi temu. - Każdy dzień przybliża nas do śmierci, bo każdy dzień sprawia, że się starzejemy, każdy dzień wystawia nas na kolejne próby, każdy dzień może przynieść nam śmierć. W teorii może nawet nie dożyjemy momentu, w którym to Michał nas zabierze, tylko umrzemy z innego powodu szybciej. - To nie odpowiedź na moje pytanie. - Nie boję się, bo wiem, że czeka na mnie Dom, w którym zobaczę znajome twarze. Mam nadzieję, że żyłem tak dobrze, by od razu dostać się do Domu i nie cierpieć na dole, no i mam nadzieję, że szybko cię zobaczę. - Wiesz, że prawie natychmiast ? W końcu umrzemy razem. A co do obaw o cierpienie - nie masz czego się bać. Gdybyś miał trafić na jakąś karę to było by już dawno. Ołtarze pojawiają się tylko dla osób nieskazitelnych, które są wzorem dla reszty. Ty masz swój ołtarz. - Razem z tobą aniele. - Ale jesteś. I to się liczy, bo to znaczy, że nie musimy się o nic bać kochanie. - Chyba, że chodzi o Alice, czy Destrukcję. - I Willa. - Nie. O niego akurat się nie boję. On jest dość dojrzały i wie, co trzeba będzie zrobić. On jest gotów na wszystko. Ma już swoją rodzinę, która stanowi dla niego siłę i źródło wiary. Will może już stanowić pełne podparcie dla swojego rodzeństwa. My możemy odejść spokojnie.
Wszystko to, co spożyje kobieta w czasie ciąży, drogą krwionośną przedostaje się do łożyska, z którego czerpie płód. W związku z tym dziecko otrzymuje większość substancji odżywczych z pożywieniem, które je mama. To samo tyczy się używek, np.: alkohol, on również ma możliwość przedostania się do krwiobiegu płodu. Bardzo ważne jest, aby ciężarna kobieta miała świadomość tego, jak jeść i co jeść w ciąży, gdyż nie każdy zjedzony produkt może korzystnie wpływać na dzieci. Zobacz film: "Dieta kobiety w ciąży" spis treści 1. Co jeść w ciąży – zasady odżywiania 2. Co jeść w ciąży – jadłospis 3. Co jeść w ciąży – niewskazane produkty 1. Co jeść w ciąży – zasady odżywiania Kobieta w ciąży powinna jeść racjonalnie i zdrowo. W ciąży można jeść niemalże wszystko (istnieją jednak wyjątki), ale w odpowiednich ilościach. Po ciąży kobiety są załamane, gdyż ich waga przez długi czas pokazuje kilka nadprogramowych kilogramów. Taki problem związany jest z tym że najprawdopodobniej kobiety jadły zbyt dużo w czasie ciąży. Rosnący brzuch maskuje tłuszcz na brzuchu, w związku z czym kobieta nie jest w stanie precyzyjnie określić tego, czy i jak bardzo przytyła. Okazuje się to dopiero, wtedy kiedy kilka miesięcy po porodzie waga nie spada. Dlatego w ciąży nie można „jeść za dwoje”. Mamy, a zwłaszcza babcie tkwią w tymże przekonaniu, jednak nie jest ono prawdą. Kobieta w ciąży powinna jeść 5 zbilansowanych posiłków, w niewielkich ilościach, a także najlepiej z równymi przerwami pomiędzy nimi. Posiłki powinny być urozmaicone, bogate w warzywa, owoce, zdrowe tłuszcze, węglowodany i białka. Kobieta w ciąży musi pić spore ilości płynów najlepiej wody niegazowanej. 2. Co jeść w ciąży – jadłospis Dzień rozpoczyna się od śniadania, które powinno być bogate w składniki odżywcze, ale przede wszystkim w węglowodany, dzięki którym kobieta będzie miała energię na cały dzień. Na śniadanie kobieta w ciąży może zjeść garść płatków owsianych, zalanych szklanką koziego mleka z kilkoma daktylami i połową banana. Na drugie śniadanie można wybrać koktajl bogaty w cenne witaminy. W blenderze należy zmiksować buraka, jabłko, marchew i garść jarmużu. Dodatkowo można pokusić się o pół kromki pełnoziarnistego pieczywa z szynką i warzywami. Oprócz węglowodanów, które powinny stanowić około 60 proc. dziennego zapotrzebowania, kobieta w ciąży powinna spożywać białko, dzięki któremu zadba o poprawną i mocną budowę kości dziecka. Zdrowe tłuszcze również powinny pojawić się w diecie ciężarnej. Z tym że tłuszcze kobieta w ciąży powinna jeść w postaci: ryb, awokado czy orzechów. Te pochodzenia zwierzęcego w nadmiarze mogą szkodzić. Dlatego na obiad kobieta w ciąży może wybrać kawałek gotowanej piersi z kurczaka, kaszę bulgur oraz starte na tarce buraki z cytryną i jabłkiem. Dobrze by było, jakby kolacja składała się z białek i warzyw. Kobieta w ciąży może zjeść jako ostatni posiłek serek wiejski z pomidorami i szczypiorem. Pomiędzy obiadem a kolacją można pokusić się o kilka daktyli albo orzechów, które pozytywnie wpłyną na pracę mózgu matki, jak i dziecka. Nie należy zapominać o codziennej dawce witamin. Mało która kobieta odżywia się na tyle prawidłowo, aby nie posiłkować się dodatkowymi witaminami. Często u kobiet w ciąży obserwuje się niedobory kwasy foliowego czy choliny, które zalecane są praktycznie każdej ciężarnej. 3. Co jeść w ciąży – niewskazane produkty Kobieta w ciąży nie powinna jeść słodyczy i produktów słodzonych. Cukier nie wpływa korzystnie na matkę, jak również na dziecko. Nie warto się niepotrzebnie truć. Mało kto wie, iż w ciąży nie powinno się pić zielonej herbaty, która utrudnia wchłanianie się niektórych cennych składników odżywczych. W czasie ciąży nie powinno się jeść surowych ryb i surowego mięsa, ponieważ można doprowadzić do zarażenia Salmonellą. Oczywiście kobieta w ciąży może zapomnieć o piciu alkoholu, który również przenika do płodu. Każda kobieta wie, co jest dla niej najlepsze. Każda kobieta nie chce wyrządzić krzywdy swojemu dziecku, dlatego powinna wybierać produkty bogate w witaminy i te, które są mało przetworzone. Prawidłowe odżywianie ma ogromny wpływ na rozwój i funkcjonowanie każdego człowieka. polecamy
Jedzenie jajek w ciąży wydaje się nieco kontrowersyjnym tematem. Zdania są podzielone, co przyszła mama może zobaczyć na wielu forach internetowych, a także usłyszeć od swoich koleżanek, ciotek i babć. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że ciąża to czas, w którym kobieta powinna zwracać szczególną uwagę na to, co znajduje się w jej jadłospisie. Zatem, czy można jeść jajka w ciąży? Rozwiewamy wątpliwości! Jajo kurze jest źródłem wielu składników odżywczych, które dobrze wpływają na rozwój płodu. Zawarte są w nim przede wszystkim białko, “dobre” tłuszcze, witaminy A, D, B, magnez, wapń, luteina i cholina. Jajka należy kupować ze sprawdzonych źródeł. Powinny one być oznaczone odpowiednio cyfrą 1 lub 0 (od kur hodowanych na wolnym wybiegu lub ekologicznie). W ciąży można jeść jajko ugotowane na miękko, na twardo, sadzone i jajecznicę. Dwa ostatnie dania należy spożywać nie częściej niż 1-2 razy w tygodniu. Kobieta w ciąży nie powinna jeść surowych jaj. Jedzenie jajek w ciąży: czy jest bezpieczne? Niejedna kobieta poczuła przynajmniej raz apetyt i chęć na jajka w ciąży – smażone, na miękko, na twardo lub sadzone. I zapewne niejedna kobieta zanim po nie sięgnęła zastanowiła się, czy takie danie jest w ogóle dozwolone. Na forach przeznaczonych dla przyszłych mam zdania są podzielone. Natomiast prawda jest taka, że lekarze ginekolodzy i dietetycy uważają, że jedzenie jajek w ciąży jest jak najbardziej wskazane. Trzeba tylko wiedzieć, jak postępować, aby uniknąć zakażenia chorobotwórczymi drobnoustrojami. Jajo kurze jest produktem, który dostarcza organizmowi wiele cennych składników odżywczych, niezbędnych do jego prawidłowego rozwoju i funkcjonowania oraz wzmacnia kondycję. Przeciętnie jedno waży około 50 gram. Składa się z 75% wody, 13% białka, 10% tłuszczu i 2% węglowodanów. Jajko kurze ma średnio 72 kalorie. Znajdują się w nim: witaminy A, D i B, fosfor, potas, wapń, selen, magnez, kwasy omega-3 i omega-6. Jajo jest dla kobiety ciężarnej źródłem pełnowartościowego i łatwo przyswajalnego białka, które służy optymalnemu rozwojowi i wzrostowi płodu, a tym samym obniża ryzyko niskiej masy urodzeniowej. Badania wskazują, że spożycie jednego jaja pokrywa aż 25% dziennego zapotrzebowania na białko. Ponadto w jajku zawarte są wszystkie niezbędne aminokwasy, dobre tłuszcze, cholina (stymuluje układ nerwowy, także płodu), luteina (chroni narząd wzroku przed uszkodzeniami). Jajka są także łatwostrawne przez układ pokarmowy człowieka i zapewniają uczucie sytości na długi czas. Czy jedzenie jajek w ciąży może być niebezpieczne? Dlaczego niektórzy uważają, że jedzenie jajek w ciąży może być niebezpieczne dla kobiety? Być może wiąże się to z tym, że dawniej uważano jajka za jeden z głównych czynników rozwoju miażdżycy i podwyższonego poziomu cholesterolu we krwi. Obecnie wiadomo, że umiarkowane spożywanie jaj kurzych nie jest szkodliwe. Słuszna jest natomiast obawa przed zakażeniem bakterią Salmonella. Patogen ten znajduje się w produktach pochodzenia zwierzęcego, a przed infekcją chroni odpowiednia obróbka termiczna pokarmów. Tak więc, kobieta w ciąży, która ma apetyt na jajka może je jeść, muszą być one jednak prawidłowo przygotowane i pochodzić z dobrego źródła. Zobacz też: Od kiedy jajko dla niemowlaka? Jakie jajka kupować? Aby zminimalizować ryzyko zakażenia bakteriami, które mogą wywołać groźne dla płodu infekcje układu pokarmowego, należy kupować jajka wyłącznie z zaufanych źródeł. W dobrych hodowlach na sortowniach włączane są lampy UV, których zadaniem jest niszczenie drobnoustrojów znajdujących się na skorupkach. Trzeba także zwrócić uwagę na datę ważności i to, w jakich warunkach przebywały kury, od których pochodzą jaja – w chowie klatkowym są one najczęściej karmione paszą z dodatkami przyspieszającymi wzrost i antybiotykami, a także częściej chorują. O sposobie hodowli kur informuje pierwsza cyfra przy dacie jajka: Cyfra 3 chów klatkowy – kury przebywają przez cały czas w ciasnych klatkach, są karmione paszami z dodatkami; Cyfra 2 chów ściółkowy – kury przebywają w dużych, zamkniętych pomieszczeniach, mogą się swobodnie poruszać i jeść paszę w dowolnym momencie; Cyfra 1 chów na wolnym wybiegu – kury przebywają na dużym terenie na świeżym powietrzu, żywią się trawą i zdecydowanie rzadziej chorują; Cyfra 0 chów ekologiczny – kury przebywają na świeżym powietrzu, jedzą trawę i ekologiczną paszę bez dodatków. Jajecznica w ciąży Jajecznica w ciąży jest jak najbardziej dozwolona. Warto jednak bezpośrednio przed rozbiciem jajka na patelnię lub do miseczki umyć je pod gorącą bieżącą wodą, ponieważ bakteria salmonelli osadza się zwykle na skorupce. Po jej rozbiciu może dostać się do białka lub żółtka. Dobrze też wybierać te jajka, które nie mają uszkodzonej skorupki oraz są małe (duże sztuki mają cienką skorupkę, więc wzrasta ryzyko przedostania się drobnoustrojów do ich wnętrza). W związku z tym, że jajecznica należy do dań smażonych, nie jest zalecane spożywanie jej częściej niż 1-2 razy w tygodniu, zwłaszcza kiedy przygotowywana jest na tłuszczach zwierzęcych. Warto dodać do niej pietruszkę (źródło witaminy C) lub pomidora (źródło potasu). Można także sięgnąć po jajecznicę z cebulą, w ciąży jednak powinny na nią uważać kobiety, którym dokucza zgaga. Natomiast jajecznica z grzybami w ciąży może być spożywana, ale tylko wówczas, kiedy grzyby pochodzą ze sprawdzonego źródła. Mogą to być kurki, borowiki, podgrzybki lub pieczarki. Należy jednak pamiętać, że są to składniki ciężkostrawne, dlatego mogą powodować nieprzyjemne dolegliwości ze strony układu pokarmowego – wzdęcia, zgagę, uczucie pełności w brzuchu. Po takie danie lepiej sięgać naprawdę rzadko. Czy można jeść jajka na miękko w ciąży? Jajka na miękko w ciąży wzbudzają najwięcej kontrowersji. Wiele kobiet uważa, że można spożywać tylko takie jajka, które mają bardzo dobrze ścięte białko i żółtko. Prawda jest jednak taka, że gotowanie jajek przez 4 minuty na miękko lub przez 6 minut na półmiękko w pełni wystarcza, aby pozbyć się drobnoustrojów ze skorupki (bakteria wywołująca salmonellę ginie w 60 stopniach). Trzeba jednak pamiętać o wspomnianym już wcześniej umyciu lub wyparzeniu jajka wrzątkiem, wybieraniu jaj tylko z zaufanej hodowli z nieuszkodzoną skorupką. Jajka sadzone w ciąży Wątpliwości budzi także kwestia, czy można jeść jajko sadzone w ciąży. Odpowiedź brzmi: tak. Należy jednak zachować umiar, ponieważ, podobnie jak jajecznica, jest to danie smażone. Wbrew powszechnej opinii nie musi być ono mocno ścięte, bo przygotowywane jest w naprawdę wysokiej temperaturze, która zabija szkodliwe bakterie. Warto jednak stosować zasadę, jak przy innych potrawach z jajek: skorupka nie może być uszkodzona, jajko musi być wysokiej jakości (oznaczenie 1 lub 0), a przed rozbiciem trzeba je umyć w gorącej wodzie. Tak przygotowane jajko sadzone w ciąży jest bezpieczne dla mamy i dziecka. Gotowane jajka w ciąży Ugotowane jajka na twardo w ciąży są bezpiecznym produktem. Oczywiście, nadal należy pamiętać o tym, aby wybierać jajka z wolnego wybiegu lub chowu ekologicznego, aby zyskać pewność, że pochodzą od zdrowych kur, karmionych wysokiej jakości paszą i nie zawierają chorobotwórczych drobnoustrojów. Bardzo ciekawym i smacznym rozwiązaniem jest jajko w koszulce. Gotowanie go bez skorupki niemal całkowicie minimalizuje ryzyko infekcji. Sposób przyrządzenia: Zagotuj w garnku 1 litr wody z odrobiną soku z cytryny (1-2 łyżeczki). Umyj jajko i wbij je do miski. Kiedy woda zacznie wrzeć, zamieszaj ją. W środek powstałego wiru wlej jajko i gotuj je przez 3 minuty. Surowe jajka w ciąży Surowe jajko nie jest wskazane w ciąży, ponieważ tylko wysoka temperatura niszczy drobnoustroje. Salmonella i inne zatrucia pokarmowe mogą stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia płodu, dlatego nie warto ryzykować. Takie dania jak kogel mogel lub tatar z jajkiem lepiej zostawić na później. Czy można jeść majonez w czasie ciąży? U części kobiet pojawia się bardzo silna ochota na majonez w ciąży. Jest to produkt, który domowym sposobem wytwarza się z surowych żółtek jaj, dlatego nie jest wskazane jego spożywanie. Inną kwestią jest majonez “kupny” – do jego produkcji używa się jaj pasteryzowanych, co oznacza, że są one pozbawione drobnoustrojów, dlatego można go jeść np. w formie dodatku do sałatki. Pytania i odpowiedzi: jajka w ciąży Czy jajka w ciąży są zdrowe? Jaja kurze są produktem bogatym w cenne składniki odżywcze. Ich spożywanie, zwłaszcza w ciąży, przynosi wiele korzyści dla organizmu kobiety i rozwijającego się płodu. Jak często można jeść jajka w ciąży? Zalecane jest spożywanie nawet 5 ugotowanych jaj tygodniowo. Warto jednak pamiętać, że jajka smażone podawane np. w formie jajecznicy można jeść 1-2 razy w tygodniu. Jakie jajka można jeść w ciąży? W ciąży można jeść jajka w każdej formie. Zabronione jest jedynie spożywanie jaj na surowo. Warto wybierać produkt z oznaczeniem 0 (chów ekologiczny) lub 1 (wolny wybieg). Źródła: Kijowski J. i wsp., Jaja cennym źródłem składników bioaktywnych., ŻYWNOŚĆ. Nauka. Technologia. Jakość, 2013, 5 (90), 29 – 41. Świątkowska D., Poradnik żywienia kobiet w ciąży., Instytut Matki i Dziecka (
Rozdział 3 Hej, sorry że nie wczoraj, ale miałam trochę na głowie. Kolejny rozdział planuje dodać koło piątku lub soboty. Dziękuję za czytanie mojego bloga. A teraz dość ogłoszeń, przechodzimy do rozdziału 3 Wzywasz mnieŚnie odlegleTo co skryteMusi zostać odnalezioneDźwięki wolności sprawiająże chcę spróbować „Sound of freedom” Within Temptation - Alec'u powoli. - Magnus chwycił Nocnego Łowcę za ramię i lekko pociągnął do tyłu. - Magnusie, co ty robisz? Jestem dorosły i wypełniam swoje obowiązki. - Pomyślałeś, że może Jace powinien pierwszy przekroczyć próg tego domu. - Magnusie daj spokój, niech idzie. - Blondyn próbował zachować spokój, ale w rzeczywistości czuł ogromne spięcie w żołądku, płucach, przeponie i sercu. Dusił się każdym wdechem i spinał się na każdy usłyszany szelest. Alec jako jego parabratai wyczuwał jedynie napięcie na całym ciele. Nie mógł jednak odczytać jego uczuć. - No to wchodzę. - Powiedział Alec. Chwilę później Magnus i Jace również przekroczyli próg domu. To co zobaczyli sprawiło na nich ogromne wrażenie. Mnóstwo krwi i ciał faerii leżało na podłodze. Ostatni z nich dumnym krokiem ruszył w stronę szczupłej, niewysokiej postaci. Sekundę później powietrze przecięło coś, co lekko oślepiło czarownika i Nocnych Łowców. Nim się obejrzeli mały kawałek metalu utkwił w prawym barku, tuż obok lewej łopatki. Pierwsze krople krwi zaczęły się sączyć z rany. - Clary! - Krzyknął Jace widząc jak upada. Momentalnie podniosła miecz, na który nadział się ostatni z faerii. Jego ciało prawie przygniotło jej. Nocny Łowca szybko podbiegł do ukochanej i w ostatniej chwili uchronił ją przed zmiażdżeniem. Otyłe ciało i ciężka zbroja opadły z hukiem na posadzkę. Kolejne krople krwi zdobiły marmur. Złotowłosy uklęknął na prawe kolano i lekko uniósł nieprzytomną Clary. Rana na ramieniu nadal krwawiła. Kilka jej kropel spadło na usta Nocnej Łowczyni. Wymieszała się z jej krwią i łzami. Jace zaniósł ją do sypialni, w której zastał przebudzających się Simona i Isabel. Trochę tym zdziwiony udał, że tego nie widzi. Powoli ułożył Clary na jej łóżko. Wtedy dopiero para Nocnych Łowców do niego dołączyła. Lekko oszołomieni nie wiedzieli co się z nimi dzieje. - Jaace.... cco.... tyy... tuu... rrobbisz? - Jąkając się Simon próbował zadać pytanie. - To ja mam zamiar dowiedzieć się co do cholery wy tu robicie. Clary walczyła sama z całym oddziałem faerii. Wy tymczasem smacznie sobie spaliście. - Nie wytrzymał Jace. Bał się o Clary. Szybkim ruchem wyjął swoją stelę. Zaczął rysować irtraze uzdrawiające. Tym razem Isabel podjęła się ponownego rozpoczęcia rozmowy. - Jace, nie wiem co w ogóle się dzieję. Clary wyszła do Alec'a i Magnusa, a później tylko pustka. Tyle pamiętam. - Ja też. Zresztą nie pamiętam nawet samego momentu kiedy zasnąłem. - Faeri'e i te ich mikstury. Zemszczę się na was. Jeśli ona umrze wybiję was jak psy. - Jace uspokój się. Gniew niczego teraz nie rozwiąże. - Isabel, zamieńmy się rolami. Niech twój Simon leży nieprzytomny. Zamartwiaj się o jego życie, a ja będę dawał Ci mądre rady. Na pewno mnie posłuchasz i będziesz spokojna. - Po wypowiedzeniu tych słów spojrzał jej prosto w oczy. Szybkim ruchem opuściła głowę i wbiła wzrok w podłogę. - Tak też myślałem. - Jace uspokój się. Każdemu z nas bliska jest Clary. Isabel próbowała tylko załagodzić sprawę. Uwierz mi, też zależy mi na Clary. - Komu nie zależy na niej? To ona ma ten jeden niepowtarzalny dar tworzenia run, o których nie mamy żadnego pojęcia. - Jece nie tylko ona posiada dar. Ty również. - Po chwili milczenia Isabel ponownie spróbowała nawiązać rozmowę ze swoim bratem. - Och, ale co znaczą moje umiejętności bez talentu Clary. Sam nie zdziałam nic. Będę tylko jedną częścią całości. - Jace nie mów tak. Masz mnie, Simona, rodziców Clary, Mayę, Magnusa i Alec'a. - Mayi tu nie ma, Simon nie jest w pełni wyszkolony, a poza tym wszyscy ulegamy substancjom, które wytworzą faeri'e. Jedynie Clary potrafiła im się oprzeć. Magnus jest wyczerpany... - Jace nie skończył swojej wypowiedzi, gdyż do pokoju wszedł Luck i Jocelyn. - A ja jestem w ciąży. Tak, miałam to wam powiedzieć jak tylko Isabel przestałaby płakać. Niestety nie doczekałam się tego, więc mówię to wam właśnie teraz. - Na Anioła czy ktoś z obecnych jest zdolny do walki? - Zupełnie jak na zawołanie pojawił się Alec. Isabel stanęła obok Aleca. - Dobra Alec ja i Isabel idziemy na zwiady... - Jace, nigdzie nie pójdziesz. A tak w ogóle, to dlaczego jeszcze nie wyjąłeś jeszcze tego sztyletu? - Jocelyn, co ty mówisz? Nie obudziłaś się jeszcze do końca, czy co? Jaki szt... - I wtedy spojrzał na ramię. Z lewego barku wystawał kawałek metalu ozdobiony pędami róż. Sztylet należał do Clary. Zawsze taki dostawała od Magnusa. Czasami dlatego, że miała imieniny, urodziny, była gwiazdka, lub inne święto, a czasami bez najmniejszego powodu. - Jace nie wyciągaj go. - Krzyknął nagle Magnus, jakby przeczuwając kolejny ruch Nocnego Łowcy. - Magnus, co Ci się dzieję. Jak nie wyjmę sztyletu, to nie będę mógł narysować irtraze uzdrawiającego, a wtedy się wykrwawię. Wiem, że od dawna chcesz zobaczyć jak olśniewająco wyglądam, gdy moja klatka jest nie ruchoma, a ciało białe, ale ja na razie nie wybieram się na tamtą stronę. - Ty nie rozumiesz, to ja podarowałem Clary ten komplet, z którego pochodzi sztylet wbity Ci w ramię. Wszystkie moje prezenty są zaczarowane. Każdy sztylet ma inne zadanie. Ten akurat tuż po wyjęciu wysysa całą energie życiową, powodując powolną, bolesną śmierć. - Czyli ten głupi kawałek metalu zabije mnie od środka? - Coś takiego. On po prostu wypali ci wszystkie siły z towarzyszącym uczuciem porównywalnym do zmiażdżenia ciała przez 100 ton. - Magnusie, przypomnij mi, żebym Cię udusił. - Chłopcze nie takim tonem. Rozmawiasz z wysokim czarownikiem. - Wysokim, ale jego wysokość nie wpływa na rozum. - Jace, Magnus, proszę o spokój. - Stanowczym głosem uciszyła dwójkę Jocelyn. Najpierw zwróciła się do Nocnego, a później do czarownika. - Musisz zrozumieć, on również troszczy się o Clary. A ty się pospiesz, bo jeden z najlepszych Nocnych Łowców wykrwawi się na śmierć. - Zrobię to jeśli ten wspaniały Nocny Łowca mnie przeprosi. - Magnusie, daj już spokój. - Cichy do tej pory Alek zabrał głos. - Jesteś po jego stronie? Czyli co on może mnie bezkarnie obrażać, a ja się na to mam godzić. - Alec to prawda. Przepraszam Cię Magnusie, nie chciałem, żeby tak wyszło. To wszystko przez to, że Clary jest nieprzytomna. - Dobrze, dobrze. Masz szczęście, że byłem winny innemu Herondale'owi, bo by było krucho z tobą chłopcze. - Magnusie, dlaczego nigdy mi nic nie mówisz o mojej rodzinie. - Bo pewna osoba poprosiła mnie o to? - Któż taki? - Twoja prababcia. - Co? Ona mnie znała? - Nie, już dawno nas opuściła. - Ale dlaczego... - Nie dokończył Jace, bo Magnus trochę poirytowany już tą rozmową przerwał mu w połowie zdania. - Mam Ci wyciągnąć ten sztylet, czy wolisz umrzeć. Tylko bez żadnych pytań. - No dobrze, ale i tak kiedyś się dowiem. - Na pewno, ale nie ja Ci to wyjawię. - Wystarczy tych pogawędek. Magnusie działaj. - Jocelyn wstał od łóżka i wyszła z pokoju zostawiając Magnusa i Jace'a w towarzystwie samego Alec'a. Stało się tak, bo w trakcie burzliwej rozmowy między czarownikiem i Nocnym Łowcą, Isabel i Simon po cichu wyszli z pokoju. Luck natomiast szepnął coś ukochanej, po czym wstał i najzwyklej w świecie wyszedł. - Jace odpręż się i pomyśl o czymś miłym. - powiedział Magnus. Przez prawie pół godziny wyjmował ostrze sztyletu. Ten wyczyn znacznie osłabił jego siły. Jace natychmiast po wyciągnięciu śmiercionośnej broni poczuł ogarniającą go ciemność i słabość. Zasłabł, ale wyczuł, że parabratai rysuje mu na ramieniu uzdrawiające irtraze. Po chwili usłyszał zamykające się drzwi. W pokoju został on sam z Clary. Tak dawno nie mógł być tak blisko niej. Wtulając się w jej rude włosy zasnął. A śniły mu się dziwne sny. Rozdział 2 Witajcie. To znowu ja i moje beznadziejne opowiadanie. Mam nadzieję, że nie zaśniecie przy 2 Pierwszy dzień miłości nigdy nie wracaGodzina namiętności się nie poety dłoń,Odtajałe serce swej melodii roztacza woń. „While your lips are still red” Nightwish - Maryse? - Nocny Łowca lekko oprzytomniał po wypiciu pierwszej dawki leku. - Jestem tu Robercie. - Nie powinnaś mnie ratować. Powinienem wtedy umrzeć. - Co ty bredzisz? - Zdziwiła się Maryse. W gruncie rzeczy powinna go nienawidzić, ale jak można od tak sobie znienawidzić osobę którą się kocha? - Bylibyście bezpieczniejsi, gdybym był martwy. - Nadal majaczysz. Połóż się i odpocznij. - Ty naprawdę niczego nie rozumiesz. Ten faeri'e pragnął tylko mojej śmierci. Był wysłannikiem Damy Jasnego Dworu. - Och, ten jad naprawdę szybko postępuje. - Uwierz mi, to ja sprowadzam na was niebezpieczeństwo. Miałem wyjechać z jej rozkazu, żebyście byli bezpieczni. Wy wszyscy, przyjaciele, rodzina, znajomi. Błagam uwierz mi. - Chciałabym, ale po tym jak opowiadałeś o kucykach pony, czy czymś takim, to będzie trudne. Mówiłeś też, że Jace jest martwy. - Miałem wysoką temperaturę... Co jakie kucyki pony? - Clary opowiadała Ci kiedyś, że lubiła jako dziecko to oglądać. Ty mówiłeś o czymś takim i że istniały jednorożce. - Boże, jaki wstyd. Ktoś jeszcze to słyszał? - Tylko ja, Jace i brat Enoch. Ale nasz przybrany syn od razu stawił diagnozę. Powiedział, że po prostu się naćpałeś i tyle. - Naćpałem? - Tak, ale ja pobiegłam po cichego brata. Wiedziałam, że Jace też przeczuwał, że to jad. Sam powiedział, że należy do smoczego demona. - Nie wiedziałem, że z tego nieokiełznanego urwisa wyrośnie tak sprawny i mądry mężczyzna. - To dzięki Clary. Gdyby ona się nie pojawiła, na pewno wiele rzeczy nie miałoby miejsca. - Nie prawda. Wiele sytuacji nie istniałoby, ale czas na pewno objawiłby nam Sebastiana i Valentine'a. Wiele więcej Nocnych Łowców leżałoby w mieście kości, a może nawet wszyscy. - Może masz rację. Jestem trochę zmęczona. Nie będziesz miał nic przeciwko temu, bym chwilkę się zdrzemnęła? - Nie, ja zresztą też czuję, że zaraz zasnę. Do Robert uśmiechnął się do Maryse. - Do zobaczenia. - Kobieta odwzajemniła uśmiech i ruszyła w stronę łóżka. Pierwsza strzała przecięła powietrze i zatopiła się w klatkę piersiową, a dokładnie pierwszego faerii. Reszta szybko otrząsnęła się i ruszyła na rudowłosą Nocną łowczynię. Jeden z nich, prawdopodobnie generał wydał z siebie dziwny dźwięk i przemówił. - Czy nie mówiliście mi, że wszyscy śpią? - Panie, nie wiem dlaczego ta dziewczyna stoi tu teraz, a nie śpi wraz z rodziną. - Odpowiedział jakiś inny rycerz. Nie zdążył jednak zrobić następnego kroku, gdyż kolejna strzała trafiła go w sam środek czoła. Bezwładnie osunął się na ziemię. - Ta dziewczyna mnie denerwuje. Zabić ją. - Tym razem generał zdenerwował się. Clary zabiła jego pierworodnego syna. Zanim jednak zdążył kolejny raz coś powiedzieć, kolejny grot zatopił się w ciele kolejnego rycerza. Śmierć nastąpiła u niego tuż po ostatnim wydechu powietrza z płuc. Tym razem zamiast jakiegoś komentarzu Nocna Łowczyni usłyszała huk rogu wojennego. Wszystkie siły ruszyły w jej stronę. Pięć strzał kolejno trafiło w serca wojskowych Damy Jasnego Dworu. Kołczan stał się pusty. Clary szybko przewiesiła go przez ramię. Z pasa wyciągnęła miecz Morgensternów. Szybko wypowiedziała jego imię, po czym z szybkością pantery ruszyła na najbliższego ludka baśniowego ludu. - Zabić ją, zabić ją. - Każdy wypowiadał te słowa w tym samym czasie. Clary czuła, ze mają jakąś moc, ale nie wiedziała jaką. Z większą zaciekłością zaczęła zadawać ciosy. Trzeci żołnierz leżał martwy, ale jeszcze ponad dwadzieścia stało na nogach. Nocna Łowczyni cofnęła się na kilka metrów i zaczęła rzucać sztyletami. Kolejna piątka leżała martwa w kałużach własnej krwi. Niestety odległość między nią, a kolejnym wojskowym zmalała na tyle, że Clary nie zdołałaby wyciągnąć kolejnego sztyletu. Maryse nie mogła zasnąć. Nie potrafiła zamknąć oczu kiedy czuła, że on jest tak blisko. Dlaczego nie może przestać go kochać. Co jest takiego w nim, co nie pozwala jej zapomnieć. Ale co może być silniejsze od wolnej woli? Muszę zasnąć. Muszę poczuć się wolna. Muszę przestać myśleć. Zaraz, zaraz gdzie ja jestem? Co to za mury? - Kto tu jest? - Zapytałam spokojnie, chociaż w środku byłam jak z waty. - Nic Ci nie zrobię... - Kim jesteś? - Przyszłam Ci pomóc... - Ale w czym? - W zapomnieniu... - Zapomnieniu czego? - Wszystkiego, czego pragniesz zapomnieć... - Lucy. Odejdź nim się zezłoszczę. - Ha ha ha... Ty naprawdę sądzisz, że możesz mnie pokonać? Mylisz się. - I wtedy wyszła z cienia. Brunetka owita w biel. Jej długie włosy tworzyły rzekę loków. Sarze oczy sprawiają, że osoba w nie patrząca doznaje ukojenia swojej duszy. Usta przezroczyste jak diamenty sprawiały tym, którzy na nie patrzyli przeraźliwy ból. Jej łzy powodowały śmierć organizmu do którego się dostały. Krew była kompletnym ich zaprzeczeniem. Pozwalała uleczyć każdą chorobę i ranę, zniszczyć każdą truciznę, oraz przywrócić wszystko czego człowiek został pozbawiony w czasie swojego życia, lub czego nie miał od urodzenia co sprawiało, że był ułomny. Teraz ta paradoksalna istota stała przed Maryse. Nocna Łowczyni odwróciła wzrok i zapytała. - Czego ty ode mnie chcesz? - Chcę uśmierzyć twój ból i uciszyć targające Cię uczucia. - Wolę cierpieć, niż oddać swoje uczucia tobie. - Wy Nocni Łowcy i te wasze zasady. Nie chciałabyś zapomnieć? - Nie, nie ważne ile zadano mi bólu ja się nie ugnę. - Dlaczego tak mnie nienawidzisz? - I ty masz czelność jeszcze o to pytać? Poświęciłaś życie swych bliskich i własnoręcznie zabiłaś swojego ukochanego. Swoim dzieciom spuściłaś całą krążącą w ich żyłach krew. Swoją matkę rozczłonowałaś, a ojca obdarłaś ze skóry. Jesteś potworem. - To była nie wielka cena za życie nieśmiertelnej. Teraz odbieram ból wszystkich istot kilka razy mocniej niż swój. Chcę byś była szczęśliwa, przez co i ja przestanę cierpieć. - Przez cały ten czas nie nauczyłaś się niczego? - Nauczyłam się wiele więcej niż ty możesz pojąć. - Nie widać tego. Gdybyś była ode mnie mądrzejsza nie kazałabyś mi oddać swoich uczuć na swoją korzyść. Mówi się, że demony są bezduszne, ale każdy z nich jest lepszy niż ty. Wolałabym zostać katowana przez wszystkie demony wszechświata, niż spędzić resztę życia tak jak ty je widzisz. - Ty niewdzięcznico, jak śmiesz. Jak śmiesz... Jak śmiesz... - Głos wydawał się coraz odleglejszy, aż w końcu całkowicie zniknął. Zastąpił go inny, męski głos. Wołał ją po imieniu i potrząsał. Nocna Łowczyni lekko uchyliła powieki. Nie wiedziała czemu bolały ją oczy. Nad nią ostatkiem sił stał Robert. - Maryse... - Ledwo Nocny Łowca wypowiedział jej imię runą na marmurowa posadzkę. Kobieta nawet się nie zastanawiając zeszła z łóżka i już stała obok Roberta. - Zabić ją! - Generał znów zaczął krzyczeć. Kolejny faeri'e leżał z podciętym gardłem. Z małego oddziału został już tylko tuzin rycerzy. Nocna Łowczyni nie poddawała się. Choć władała jednym mieczem zabiła więcej niż jakikolwiek Nocny Łowca posiadający dwa serafickie ostrza. Clary miała swoją zaciętość, lecz zmęczenie i piekące rany powoli dawały o sobie znać. Runy powoli blakły, zostawiając po sobie tylko kolejne blizny. Jej kasztanowo-rude loki przylegały do jej ciała zabierając nadmiar potu, przez co stawały się coraz bardziej mokre i posklejane. Niewygodne buty powodowały tylko większe zmęczenie. Kolejny głębszy zamach i kolejne bezwładne ciało uderzyło o ziemię. Chwila wytchnienia i kolejna blokada ciosu. Nagle coś na kształt sztyletu przecięło powietrze i trafiło dziewczynę w lewe ramię. Po ciele jej ciele spływał teraz strumyk czerwonej substancji w smaku przypominający obrabianą miedź. Kolejny zablokowany cios i atak. Tym razem rana zadana w okolicach uda. Kolejna fala bólu przeszywająca jej ciało aż do szpiku kości. Teraz czas na jej odpowiedź. Natarcie i bezbłędne pchnięcie w serce. Kolejny huk po upadku. Runa uzdrawiająca zmniejszyła rany do wielkości ziarenek gorczycy. Moment na wyjęcie sztyletu i rzut. Kolejny mąż wyssany z duszy opadł jak ziarno rzucone w pole. On jednak nie ma tego zaszczytu by urodzić jakikolwiek plon. Kolejne obelgi i kolejne starcia. Liczba ran wzrasta i najwyraźniej nie ma zamiaru ustać. Kolejne dusze wędrują do piekielnej otchłani. Jeszcze tylko pół tuzina i Nocna Łowczyni zazna spoczynku. Misja na wykończeniu tak samo z jej siłami. Moc powoli opuszcza jej ciało. Kolejny rzut. Jeszcze tylko piątka i upragniony odpoczynek. Unik, blok i kilka skomplikowanych ruchów po to by uniknąć ostrza przeciwnika. Starcie broni, lecące iskry, niedowierzanie widziane w oczach kolejnego trupa. Łapczywe wdychanie powietrza by uspokoić bicie serca. Kolejna fala bólu i przemęczenia. Chwila słabości i potknięcie. Kolejna rana i kolejna stróżka jej krwi cieknąca po jej skórze. Mimowolne drgawki. Szybkie pchnięcie i kolejne ciało leżące u jej stóp. Została już tylko trójka. Kolejny sztylet i kolejna fala bólu. Prawe ramie odmawia jej posłuszeństwa. Zostało już tylko lewe. Rzut sztyletu i kolejne ciało powoli osuwa się na marmurową posadzkę. Został już tylko generał i jego pomagier. Clary musi zmusić się do powstania. Chwiejnym krokiem rusza na kolejnego zdrajcę. Rozdział 1 - Maryse, jak się czujesz? - Robert, co ty tu robisz? I co ja Ciebie w ogóle obchodzę? - Zapytała Nocna Łowczyni, która nadal nie przestała kochać swojego byłego już męża. - Nie denerwuj się. Teraz powinnaś odpoczywać. Wiem ile sprawiłem wam bólu, ale... - Nie, nie wiesz ile go spowodowałeś, a już na pewno nie będziesz umiał go naprawić. Wynoś się, wynoś rozumiesz. Nie wiesz co przeżyła Isabel. Alec próbował zachować zimną krew, ale też był w rozsypce. A teraz gdy wraca wszystko do normy pojawiasz się ty. Wynoś się zanim kogoś wezwę, żeby wyprosił Cię. Rozumiesz. - Dobrze, nie wiedziałem, że pałasz do mnie tak wielką nienawiścią. Żegnaj, już nie będę Cię nękał. Wyjeżdżam za kilka dni I chciałem tylko zobaczyć Cię ostatni raz. To tyle. Idę. - Naprawdę już nie będziesz mnie odwiedzał? Skoro podjąłeś taką decyzję to żegnaj. - Żegnaj. - Po tych słowach Robert wstał I udał się do wyjścia. Zanim jednak zdążył ujść więcej niż trzy metry w lewym boku poczuł ból tak siny, że zaparł mu dech w piersiach. Jedynym dźwiękiem, jaki udało mu się wydobyć z siebie, był zdławiony jęk. Spojrzał na lewą pierś, z której wystawał piękny,lecz zabójczy sztylet. Faerii, który nim rzucał zbliżył się do niego. W tym samym momencie do sali wszedł, niczego nie świadomy Jace. Ujrzawszy scenę odgrywającą się kilka metrów przed sobą rzucił się na uzbrojonego napastnika. Nie minęła minuta, gdy drapieżnik stał się ofiarą. Teraz faeri'e leżał pod naciskiem ciała Jace'a. - Ha, ha, ha. Ale wy wszyscy daliście złapać się w pułapkę. Jeden z naszych oddziałów na pewno zajął się tą twoją ślicznotką i jej bliskimi. Biedni, nieświadomi, pogrążeni we śnie. Czyż to nie okropne, ale my oddajemy pięknym za nadobne. - Jeśli stało się coś Clary to pożałujecie. - Żałosne Nocne stwory. Cóż wy możecie zdziałać z rażącą siłą Damy Jasnego Dworu? - Mamy ze sobą resztę ras. To ja się pytam co wy możecie zrobić, aby nam przeszkodzić? - Zabić waszą najsilniejszą broń. Clary będzie kolejnym trofeum w kolekcji. Jej kasztanowo-rude włosy będą idealnym dodatkiem do szalu. - Jesteś już martwy, ty niewyparzona gębo. - W powietrzy zabłysła tylko niebieska poświata. Na podłogę osunęło się martwe ciało. Nocny Łowca szybko podbiegł do Roberta. - Nic mi nie jest. Pomóż mi tylko wstać. - Tak jasne, a ja jestem aniołem Razjelem. - Proszę daj mi odejść. - Nie ma mowy. Ta twoja mina tylko mnie utwierdziła w tym, że powinieneś tu zostać. - Jace proszę, po jutrze wyjeżdżam z Idrisu i już więcej nikt mnie nie zobaczy. - Czy w tym sztylecie były jakieś narkotyki, bo gadasz jakbyś się naćpał. - Wiesz wszystko jest możliwe. - Maryse, słyszysz go? Na anioła, co się z tobą stało? - Ponownie zostałem kawalerem. I oberwałem jakimś nożykiem do krojenia masła, oraz widzę dwóch Jace'ów. - Hej, hej. Ja jestem tylko jeden. Dlaczego widzisz podwójnie?... Jad smoczego demona. Jasne. - Smoki wymarły dawno, dawno temu. Wtedy podobno powstały jednorożce. - O czym on bredzi? Maryse, wiesz coś o tym? - Nie, może zwariował. - O widzę wróżki. - Robercie popatrz na mnie. - Maryse, jak pięknie wyglądasz w tej sukni. - Ok. Ja się trochę zaczynam bać. Położę go na jakimś łóżku. - Ja za chwilę wrócę z jakimś cichym bratem. - Maryse wstała z łóżka. Nadal bolało ją całe ciało, ale w bardzo szybkim tempie znalazła się obok drzwi. - Proszę, tylko się pospiesz. - Mamo ja chcę lemoniadkę. - Robercie to ja, Jace. - Nie kocham Cię Michaelu. - J A C E H E R O N D A L E. - Stephanie uważaj, za tobą! Pomocy, on się wykrwawia! - Robercie ocknij się. - Jace, Jace nie umieraj. Błagam tylko nie ty. - Robercie uspokój się, ja żyję. - Mam dość, już wystarczy. Valentine proszę nie karz jej. Maryse przeze mnie to zrobiła. Nie chcę, żeby jeszcze bardziej cierpiała. - Maryse pospiesz się. - Tak za dwa dni wyjeżdżam. Rozumiesz, masz nie zrobić nikomu krzywdy. Ja swoją obietnicę dotrzymam, a czy ty dotrzymasz swojej? - Jest coraz zimniejszy. Ma gorączkę, ale jest strasznie zimny. - Nie rób im krzywdy, nie rób... - Nagle głos Roberta zamienił się w lekki szept. Żeby go usłyszeć Jace musiał pochylić się w stronę jego głowy. - … nic złego tym których kocham. - Wtedy właśnie do sali wbiegła zdyszana Maryse i brat Enoch. Szybkim, lecz pewnym krokiem oboje ruszyli w stronę Jace'a i Roberta. Chwilę później brat Enoch zamienił się miejscem z Jace'em i teraz to on pochylał się nad Robertem. „ Jest z nim źle. Jad szybko postępuje. Muszę zdobyć kilka specyficznych ziół i narysować dwie bardzo silne runy. Muszę jednak działać szybko. Musicie przy nim czuwać i podawać mu ten specyfik. Powinien obniżyć gorączkę.” - Podał im jakiś flakon. Znajdowała się w nim jakaś gęsta, ciemna ciecz. „ Podawajcie mu to co dwie godziny. Ja muszę iść po składniki. Wrócę za kilka dni.” - Maryse zajmiesz się nim. Ja przyjdę za godzinkę może dwie. - Nie musisz przychodzić. Dam sobie radę. I tak nie miałam ciekawszych rzeczy do roboty. - Na pewno sobie poradzę. Znudziło mi się ciągłe leżenie i rozmyślanie. Wbrew temu co mówią, ja nie umiem długo skoncentrować się na jednej myśli. No już leć. Pomóż Clary. - Na anioła zapomniałem. Trzymaj się mamo. - Pa, pa skarbie. - Magnusie, nie możesz biec szybciej? - Niestety, ja nie posiadam run szybkości. - Czy ty musisz tak marudzić. - Gdybyś mi ciągle czegoś nie mówił pewnie bym teraz coś wymyślił. Na pewno moglibyśmy użyć portalu... - Co? I ty dopiero teraz o tym mówisz? - Wiesz sam na to nie wpadłeś. - Dobra, dobra. Szybko. - Poczekaj muszę się skoncentrować. El mite noske libra mis tiel trin kosper nisten litiom eklod litsan. Jotu niker pastij himen koste pros. - Już? - Tak. Możemy przejść. - Co ty powiedziałeś? - To język czarowników i starożytnych druidów. Oni umieli posługiwać się magią, ale byli tylko śmiertelnikami. - Dobra dość wykładu, przechodzimy. - Przechodzimy. „I gdzie ja teraz znajdę jakiś otwarty portal?” Jace biegł przez pusty plac. Zdziwił się, bo przecież zawsze się ktoś tu poruszał. Wtedy obok niego przebiegła kobieta o jasnych włosach. Jace zaczął za nią biec i tak znalazł się przed otwartym portalem. Ukazywał on Walię. „Czyli teraz tam uderzyły.” On jednak nie chciał znaleźć się w Walii, lecz w Nowym Jorku. Przypomniał sobie jak Clary musiała dokładnie pomyśleć o miejscu do którego chciała się dostać. Wysilił wszystkie komórki swojego mózgu i wtedy tafla portalu zafalowała i ukazała piękną posiadłość Garrow'ów. Szybko wskoczył do niego i poczuł znajomą szybkość. Nim zdążył zmrużyć oczy był już na miejscu. Śnieżnobiała willa nosiła czerwone plamy krwi. Podszedł bliżej, a chwilę później obok niego stał Alec i Magnus. - Jace, a co ty tu robisz? - Zdziwił się Magnus. - Jak to co? Przybyłem na ratunek, ale widzę, że chyba jest już po sprawie. Nie ma kogo ratować. Nie mogę uwierzyć, że on miał rację. - On, czyli kto? - Alec'owi ułożenie tego pytania zajęło kilka sekund, ale opowieść Jace'a była o wiele dłuższa i bardziej skomplikowana. Po jej skończeniu jego parabratai ledwo trzymał się na nogach. - Czyli mój ojciec chciał wyjechać, ale jad demona mu w tym przeszkodził? - Tak z grubsza to tak. - To straszne. Nawet się z nami nie pożegnał. - Uznał, że tak będzie lepiej. A teraz powinniśmy tam wejść i zobaczyć, czy jednak ktoś przeżył. - Może masz rację Jace. Choć Magnusie, obowiązki wzywają. Rozdział 1 Halo, halo Jest tam kto? Bo nie słyszę żadnego dźwięku Samotny, samotny Naprawdę nie wiem gdzie jest świat Ale teraz za nim tęsknię - Jason Walker ,,Echo" - Halo, jest ktoś w domu? - Clary kolejny raz na swoje pytanie usłyszała tylko ciszę. Zmęczona i smutna poszła do swojej sypialni. Przez całą drogę czuła jakąś dziwną woń, której nie potrafiła rozpoznać. Pamięta, że już kiedyś się z nią zetknęła, ale nie wiedziała kiedy, jak i gdzie. Zanim jednak zdążyła się nad tym głębiej zastanowić stała przy drzwiach do swojego, małego królestwa. Bez wahania otwarła je. Jej oczom ukazał się, z pozoru, zwykły, romantyczny widok. Simon wtulony we włosy Isabel, która opiera się o jego ramię. Widać było, że śni im się coś cudownego. Clary nie chcąc ich obudzić pospiesznie wyszła ze swojego pokoju. Po cichu wyszła ze swojej sypialni i udała się do pokoju matki. Tam też zastała śpiącą parę, tym razem Luck'a i Jocelyn. Mama zasnęła przy swojej toaletce, a Luck spał jak zabity w ich wspólnym łożu. Dziewczyna mogła im się przyglądać bez końca, ale głód zmusił ją do podjęcia innej decyzji. Zeszła więc do kuchni i zaczęła szperać w lodówce. Po chwili zdała sobie sprawę, że zapach jest najintensywniejszy właśnie tu, w tym pomieszczeniu. Zaczęła rozglądać się wokoło i zobaczyła dziwne naczynie z jakąś cieczą. Właśnie jej opary były źródłem woni rozproszonej po całym domu. Teraz dopiero przypomniała sobie, że właśnie tą cieczą uśpiono wszystkich Nocnych Łowców podczas oblężenia Instytutu. To na pewno była sprawka faerii. To one potrafiły tworzyć tę ciecz i tylko one robiły podobne naczynia. Pytanie, które pojawiło się w głowie Clary nie dotyczyło, dlaczego to im podłożono środek usypiający, tylko dlaczego on nie działał na nią. Pamiętała, że przy oblężeniu tylko ona była przytomna, nawet Jace uległ uczuciowi jakie zesłał na niego sen. Czym ona wyróżniała się od innych. Ten specyfik nie powodował snu ani u faeri, ani u aniołów, ani u czarowników, ale Nocni łowcy, wilkołaki i wampiry szybko tracili siły i zasypiali. Dalsze przemyślenia Clary musiała zostawić na dalszy termin, ponieważ usłyszała odgłos otwierania oraz zamykania drzwi frontowych. Strach pojawił się natychmiast. Dziewczyna nie była ani uzbrojona, ani mentalnie przygotowana na jakąkolwiek walkę. Wtedy przypomniała sobie runę, która ukazała jej się pół roku temu. Oznaczała wtopienie się w otoczenie, ale nigdy wcześniej jej nie wypróbowała. To była ostatnia jej szansa, jeśli runa nie zadziała Clary będzie już martwa. Głosy zbliżały się do kuchni w niemiłosiernym tempie. Clary coraz bardziej się bała. - Jak myślisz wszyscy śpią? - Żaden Nocny łowca nie oprze się temu specyfikowi. Żył kiedyś ród, ale niestety wymarł. Pierwszy urodził się mężczyzna, ale jak wiadomo przy jego porodzie ktoś porwał pierworodnego, a następnego dnia znaleziono zmasakrowane ciało noworodka płci męskiej. Późniejszymi dziećmi były same dziewczynki. One też nie przeżyły więcej niż kilka dni. Zawsze znajdowano martwe dziecko. Załamani rodzice popełnili samobójstwo po trzecim takim incydencie. Dobrze, teraz wezwiemy posiłki. Ktoś przecież musi pomóc nam w zabraniu tych śpiochów. A, przecież mieliśmy zabrać to stąd. No już pośpiesz się. - I po chwili zagrożenie minęło. Może nie do końca, ale minęło. Clary nie wiedziała co sądzić o tym co usłyszała. Może była jakąś następczynią po tym porwanym chłopcu. Jej mama nie wykazywała tego daru, więc Clary podejrzewała, że ma go po ojcu. Wiedziała także, że jej brat też musiał posiadać ten dar. Dziewczyna usłyszała, jak dwójka faerii wychodzi. Natychmiast pobiegła do swojego pokoju po serafickie ostrze. Tak jak podejrzewała faeri'e zabrały wszystkim domownikom broń. Clary miała jednak ukrytą skrytkę. Nikt prócz niej i Jace'a nie miał o niej żadnego pojęcia. To właśnie w niej gromadzili swoją broń. Wiedzieli, że może kiedyś zajść podobna sytuacja jak teraz, więc woleli być przygotowani. Dziewczyna szybko otwarła szafę i narysowała runę otwierającą. Szybko przypięła do swojego pasa miecz Morgenstern'ów. Zabrała ze sobą również komplet sztyletów, które dostała o Jace'a. Wiedział jak jego dziewczyna dobrze nimi potrafi rzucać do celu. Nałożyła na ramiona łuk i kołczan pełen strzał. Tej sztuki walki uczył jej Alec wraz z Simonem poświęcając na jej treningi kilka godzin dziennie dwa razy w tygodniu. Tak wyposażona nałożyła na siebie jeszcze kilka run i zbiegła do salonu. Miała jeszcze trochę czasu, więc narysowała w powietrzu runę przyzywającą wszystkich Nocnych Łowców i tych, którzy z nimi współpracowali, aby pomogli w walce. Clary właśnie skończyła ją rysować, gdy drzwi z ogromną siłą zostały wyważone z nawiasów. ,,No to zaczyna się zabawa, jak to mawia mój nieobecny chłopak" i po tych słowach pierwszy z faerii przekroczył próg jej domu. - Magnusie, dlaczego nie pamiętam zdarzeń ostatnich godzin? - Zapytał lekko poirytowany Alec. - Tłumaczyłem Ci, żebyś nie ruszał moich rzeczy, bo to się źle skończy, ale ty jak zwykle musiałeś spróbować i stałeś się czarnym jak noc chomikiem o pięknych niebieskich oczach. - Co?! Ja chomikiem?! Przecież to takie upokarzające, gdy Jace i Isabel się dowiedzą, to nie będę miał życia. - Alec'u Lightwood'zie, przyrzekam Ci, że nikt się nie dowie o tej sprawie. - Mój naiwny Magnusie, pamiętaj ja i Jace jesteśmy parabratai. Łączy nas więź, on na pewno wyczuł, że coś jest nie tak. - Na pewno to teraz myśli o Clary. Nie przejmuj się. - Mam nadzieję, a tak na przyszłość mam taką prośbę. Mógłbyś nie zostawiać zaczarowanych rzeczy w salonie? Nie chciałbym kolejny raz stać się jakimś gryzoniem. - To będzie trudne. Zrobiłem to, żeby nikt mnie nie okradł. - To ja Ciebie zaraz okradnę z uczuć. Chcesz bym sobie poszedł i już nigdy nie wrócił? - Nie zrobisz tego. A jeśli spróbujesz, to za kilka dni będziesz stał nad moim grobem. - Magnusie, co ty kombinujesz? - Nic, tylko uprzejmie Cię informuję co może się stać. Przecież wcale nie muszę popełniać samobójstwa, wystarczy tylko, że wyczerpie swoje siły. - Szantażujesz mnie? - Jak bym śmiał. - Nabijasz się ze mnie? Dobrze przegiąłeś. Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę. - Alec wstał z kanapy I powędrował w stronę drzwi. - A ja Ci mówię, że nigdzie nie pójdziesz. No chyba, że zemną – Magnus tak ściszył głos, że tylko on siebie słyszał. Zręcznie wstał z kanapy i ruszył w stronę Nocnego Łowcy. Ten zanim się zorientował znajdował się w obręczy ramion czarownika. Chwilę później poczuł nacisk jego ust na swoich. Magnus jak zwykle smakował brokatem oraz błyszczykiem. Szatyn odwzajemnił pocałunek. Teraz stali tak przed drzwiami wyjściowymi. Powoli oderwali się od siebie, ale utrzymywali kontrakt wzrokowy. -Czy pójdziesz ze mną na osiemnastkę Clary? - Zaproponował Magnus, ubiegając myślami Alec'a. - Pomyślmy, zliczając plusy i minusy wychodzi, że raczej powinniśmy się tam pokazać. - Wyjąłeś mi to z ust, a teraz... - Czarownik nie dokończył zdania, gdyż przerwała mu silna fala energii. Nie było to coś normalnego, lecz z przerażeniem stwierdził, że to wołanie o pomoc. - Clary! - Oby dwoje jednocześnie wykrzyczeli to imię. W pośpiechu wybiegli z mieszkania. Mieli bardzo złe przeczucie. W tej chwili mieli przed oczami same najgorsze scenariusze wydarzeń, które zmusiły dziewczynę do wysłania wiadomości. Prolog - Alec'u ile razy powtarzałem, żebyś nie dotykał moich rzeczy. I co ja mam teraz robić z chomikiem, wiem, wiem bardzo słodkim, ale chomikiem. Wiesz ile kosztowała siły moja pomoc wobec Jace'a, o którą zresztą mnie poprosiłeś. Ale to nic, prawda? No choć już, nie bój się. Nic Ci nie zrobię, w przeciwieństwie do prezesa Miau. Ostatnio bardzo nie przepada za nowymi współlokatorami. Nie chcesz wyjść, dobrze zmyję makijaż. - Te słowa ostatecznie zmusiły Alec'a do wyjścia z kryjówki. Ostatnim razem, gdy „zmył” niebiesko-zielony makijaż wyglądał jak poobijane zombie. - I co tak straszna jest moja dłoń. Jest czysta, wydepilowana i woskowana. Lepszych warunków nie posiada żaden chomik jakiego znam. Powinieneś się cieszyć. A może chcesz iść na spacer? Głupie pytanie ty na pewno chcesz iść na spacer. Nie mam niestety smyczy tego rozmiaru. Najwyżej po drodze wpadniemy do sklepu zoologicznego. Dobra, dobra, tylko żartowałem. No to co, idziemy. Muszę jeszcze... - Magnus nie skończył, bo do drzwi jego mieszkania ktoś zapukał. Otworzył drzwi i ujrzał drobną, rudowłosą. - Clary? - Nie Jocelyn. No pewnie, że ja. Mogę wejść? - Proszę. Co Cię do mnie sprowadza? - Zastałam może Alec'a? - Niestety jest zajęty. - A wiesz może kiedy nie będzie zajęty? - Może jutro, a może za kilka dni. Nie wiem. - Och. A tak przy okazji, będę miała rodzeństwo. - To wspaniale. Nie cieszysz się? - Oczywiście, że tak. Zawsze chciałam mieć młodsze rodzeństwo. - Wiesz po tonie twojego głosu wynika co innego. - Nie, to przez obawy mojej matki. - Ona się nie cieszy? - Jest bardzo szczęśliwa, ale obawia się, że zwolennicy Valentine'a i Sebastiana porwą je oraz wyszkolą na nowego dowódce. - Nie maci się czym przejmować, tylko takimi błahostkami? - Magnusie to nie są błahostki, tak samo jak umierająca Maryse. - Po pierwsze wiesz, że zawsze masz ze sobą przyjaciół u wszystkich ras tego świata, którzy nie dopuszczą do czegoś podobnego, a po drugie Maryse nie umiera, tylko straciła dużo krwi po kolejnym powstaniu faerii, ale jest już widoczna poprawa. - Przed kilkoma minutami Isabel mówiła zupełnie co innego. - Wiesz jak działa ognista poczta, prawda? Zanim adresat dostanie swój list wszystko może się wydarzyć. Zarówno dobrego jak i złego. - Szczerze, to spadł mi ogromny głaz z serca. Bałam się, że kolejny świetny Nocny Łowca umiera przed czekającą nas wojną. - Poczekaj, czy ja o czymś nie wiem? Jaka znowu wojna? - Musisz wiedzieć? - Tak muszę. Będę pewny czy wezwać Tessę, czy nie. - Od kilku dni śni mi się jeden taki sam sen. Każdej nocy pojawiają się nowe szczegóły. Jestem w jakimś ciemnym pomieszczeniu, którego mroku moje magiczne światło nie potrafi rozproszyć. Nie boje się jednak, ponieważ jakiś głos woła ciągle moje imię. Nigdy w życiu nie słyszałam go, ale wiedziałam, że jest to bliska mi osoba, która nie pragnie mojej śmierci. Po chwili ten sam głos wypowiada zdanie, które nie wiem czemu urywa. Brzmi ono jakoś tak „Siostro, musisz ratować siebie i jego przed tym co ma się stać, ale pamiętaj jego śmierć oznacza koniec wszelkich nadziei, a i jeszcze pamiętaj jedno ratuj tego co przeznaczenie nie jest jeszcze nikomu znane, ponieważ...” . Później inny, zły głos mówi coś co mnie nadal zastanawia. „Podobno nadzieja umiera ostatnia, ale w tym przypadku umrze jeszcze zanim się narodzi.” Te słowa mówi Dama Jasnego Dworu, po czym się śmieje. Próbuję uciec, ale potykam się o coś i dopiero wtedy rozumiem gdzie jestem. Stoję na polu bitwy, ale po jej zakończeniu. Widzę setki, a nawet tysiące trupów. Potknęłam się o własne ciało. Ja byłam martwa, a przy mnie leżał Jace i rodzice. I znów ten bliski mi głos pojawia się i mówi mi, że wcale to nie musi się stać. Mówi też, że nasza czwórka da radę temu zapobiec, ale muszę ratować, tych których kocham. Wiem, że to jeszcze nie koniec snu, ale się budzę. Jakaś siła odciąga mnie stamtąd, a ja budzę się we własnej sypialni. - Po skończeniu opowiadania snu między dwójką przyjaciół, przez jakiś czas trwała hipnotyzująca cisza. W końcu Magnus ją przerwał. - Sprawy są bardziej skomplikowane, niż sądziłem. - Rozumiesz mój sen? - Nie rozumiem znaczenia słów tej tajemniczej postaci, ale mogę snuć kilka hipotez. Znasz ją, ale nigdy w życiu jej nie widziałaś, ani słyszałaś. To może oznaczać tylko więzy krwi. Może to być twoja siostra, lub brat spłodzony przez twojego ojca. - Mój ojciec nie był z inną kobietą, tak powiedział mojej matce. - Czyli wersja numer dwa. Po powstaniu Valentine został ranny. Jego krew zebrała jakaś kobieta, która skrycie go kochała. Wiem to od Luck'a. A wracając. Kilka miesięcy później urodziła jej się córka, chyba Katherine. Nie zdziwiłbym się, gdyby ta kobieta wypiła krew Valentine'a, przez co macie podobne więzy krwi. Morgenstern'owie i Herondale'owie posiadali zdolność do wyczuwania podobnych więzów. Dlatego nigdy ty i Jace nie wierzyliście, że byliście rodzeństwem. Mówiłaś jednak, że gdy pocałowałaś Sebastiana wiedziałaś, że to jest złe i zakazane. - Sugerujesz, że ja i Katherine jesteśmy siostrami? - Nie dokładnie biologicznymi, ale tak. - Dobra to ja, Jace i Katherine mamy zażegnać wojnę tak. Ale kto jest tym czwartym? - Tego nie wiem. Ale przysięgam jak tu stoję, że nie będę Magnusem Bane'em, jeśli tego nie rozwiążę. - Dzięki za pomoc. Muszę lecieć. Isabel musi dowiedzieć się najnowszych wiadomości. - Do widzenia mój pączusiu. - Jace? - Tak Maryse. To ja. Lepiej się czujesz? - Oprócz tego, że pęka mi głowa, boli mnie całe ciało i mam sucho w gardle to nawet dobrze. - Na dwie pierwsze skargi dużo nie mogę poradzić, ale na tą trzecią mam sposób. Proszę, mam tylko wodę, ale na pewno zadusi pragnienie. - Och jesteś kochany. - Maryse wyciągnęła dłoń po szklankę, którą po chwili opróżniła. Podała puste naczynie chłopakowi. Ten szybko odłożył je na jedną ze szpitalnych szafek. - A tak w ogóle co ty tu robisz? - Mam kilka załatwień. - Nie wgłębiam się, ale to trochę dziwne. - Co jest dziwnego w załatwianiu spraw? - To, że zostawiłeś Clary. - A skąd wiesz, że nie wziąłem jej ze sobą. - Bo by teraz tu stała, a ty byś nie wyglądał na jakiegoś nie obecnego. - To aż tak widać? - Masz różowe poliki i nie obecny wzrok. Tak, to bardzo widać. - Nie ma mnie przy niej w jej urodziny. - To co ty tu jeszcze robisz? - Szykuję prezent i załatwiam pewne sprawy. - Widzę, że własnej, przybranej matce tego nie powiesz. Nie męczę Cię już dłużej. Chcę się przespać. Do widzenia synku. - Dobrych snów mamo. - Jace powoli wstał z krzesła i wyszedł ze szpitala. Poszedł do żelaznych sióstr po nowe ostrza i nie tylko. Gdy już załatwił sprawy z siostrami zostało już tylko czekać.
jace i clary w ciąży