Najdroższe whisky świata: Karuizawa 1960, 52-Year-Old: The Dragon. Karuizawa to jedyna marka spoza duetu Macallan-Yamazaki, która znajduje się na tej liście. 52-letni single malt o jakże wymownej nazwie „The Dragon” jest najstarszym trunkiem wyprodukowanym przez tę destylarnię, rozlanym zaledwie do 41 butelek.
Chodzi o pieniądze, a dokładniej o najdroższe Lamborghini, porozmawiamy dzisiaj. 10. Lamborghini Sesto Elemento 2010, 2 950 000 $. 9. Lamborghini Egoista Concept 2013, 3 000 000 USD. 8. Lamborghini SC18 Alston 2019, 3 000 000 USD. 7. Lamborghini Cala Concept 1995, 3 000 000 USD.
Od tego czasu rękopis uznaje się za najdroższy na świecie ilustrowany manuskrypt. W 2014 roku księga po raz kolejny zmieniła właściciela. Za podobną sumę na aukcji w Nowym Jorku kupił ją australijski biznesmen Kerry Stokes. Aktualnie rękopis można podziwiać w Bibliotece Narodowej w Australii. Wikimedia Commons/Domena publiczna
2 - Star Wars 75252 Imperial Gwiezdny niszczyciel. Za 649.99 GBP / 699.99 USD / 699.99 EUR 75252 Imperial Gwiezdny niszczyciel zawiera 4,784 klocki i dwie minifigurki, dzięki czemu w niektórych regionach kosztuje tyle samo co 75192 Sokoła Millenium, aw innych znacznie mniej. Mierzący 110 cm jeden z najdroższych zestawów LEGO, jakie
Najdroższe samochody świata: Bugatti La Voiture Noire. Najdroższy samochód świata to obecnie Bugatti La Voiture Noire. Ta zjawiskowa maszyna zadebiutowała w 2019 roku, na Salonie Samochodowym w Genewie. W dosłownym tłumaczeniu, La Voiture Noire oznacza “czarny samochód” i nawiązuje do historycznego modelu Type 57 SC Atlantic.
Jeden z najdroższych diamentowych naszyjników na świecie, który został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa. Waga – 667 karatów, 103 diamenty. 2. Diament Różowa Gwiazda. Ten diament jest najdroższym różowym diamentem na świecie. Waży 59,6 karat. W 2013 roku sprzedano go na aukcji Sotheby's za 83 miliona.
. Aktualizacja: 28 sie 2021, 05:53 | 2 Royal Diamond Chess wg projektu słynnego francuskiego malarza i jubilera - Bernarda Maquina to szachy, które wprowadzają królewską grę na najwyższy poziom. Są to jedne z najdroższych szachów na rzemieślników, pod kierunkiem Marquina spędziło ponad 4500 godzin, tworząc zestaw ekskluzywnych szachów. Do wykonania tego cuda wykorzystano 1168, 75 gramów 14-to karatowego złota i około 9900 białych i czarnych diamentów, co zwiększyło łączną wagę do 186,09 karatów. Zestaw kosztownych szachów jest częścią kolekcji Charles Hollander Collection, jednej z najbardziej szanowanych marek w branży jubilerskiej. Ich wartość oceniana jest na ponad 5 milionów funtów (9,8 milionów dolarów). Royal Diamond Chess uznane zostały za jedne z najdroższych i najznakomitszych szachów na świecie. Zbudowane ze złota i platyny, zawierają diamenty, emeraldy, rubiny, perły i szafiry. Sama figura króla waży 165,2 gramy 18-karatowego złota, ma spiralną sekcję środkową, składającą się z 73 rubinów i 146 oto zdjęcie. Co sądzicie o szachach warte swojej ceny ?
Do rosnących cen już się trochę przyzwyczailiśmy. Ostatnie kilka lat to jednak wysyp butów, których cena zwala z nóg. Nie tak dawno buty za 300-400 zł wydawały się drogie, a obecnie najdroższe modele kosztują ponad 1000 zł, czasem dość znacznie przekraczając tą wartość. Buty biegowe są drogie, zapewne większość się z tym zgodzi. Owa drożyzna zależy jednak od zasobności portfela kupującego, czyli punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Są jednak produkty, które wydają się drogie niemal dla każdego. Produkty, na które zapewne część osób może sobie pozwolić, ale nawet ich może strasznie zdziwić, że buty do biegania mogą kosztować taką kupę pieniędzy. Ta kupa pieniędzy to nawet 1700 zł, co wydaje się sumą wręcz abstrakcyjną, ale butów kosztujących krocie jest więcej. Zebrałem najdroższe modele znanych producentów. Adidas Bounce:S4 – 1699 zł Fot. Adidas Buty Adidasa to najdroższe oficjalnie dostępne buty biegowe w kraju. Cena 1699 zł jest astronomiczna, ale za to oprócz logo Adidasa mamy także znaczek Porsche, bowiem obuwie należy do linii Porsche Design. Model jest przeznaczony do biegania, choć wygląda nieco cudacznie. Za amortyzację odpowiada zawieszenie przypominające to samochodowe – zamiast klasycznej pianki. W podeszwie zamontowano elementy wykonane z włókna węglowego, które mocują zawieszenie do buta. Nike Air Max 2015 iD – 1010 zł Fot. Nike Flagowy model Nike kosztuje 1010 zł, a więc magiczny tysiak został przekroczony. W przeciwieństwie do butów adidasa nie został stworzony w ramach współpracy z inną marką. W odróżnieniu od adidasa nie wydają się też na siłę dorzucone do kategorii butów biegowych, lecz zostały zaprojektowane od początku do końca w tym celu. Posiadają sztandarowy system Air Max, z którego Nike słynie od wielu lat, czyli poduszkę powietrzną – w tym modelu pod całą podeszwą, a nie tylko pod piętą czy śródstopiem. Dopisek „iD” oznacza, że buty można spersonalizować, samodzielnie wybierając kompozycje kolorystyczne. Można ustawić kolor podeszwy, poduszki powietrznej, sznurowadeł, pianki, cholewki, a nawet logo Nike. Dla osób, którym dobieranie kolorów nie jest potrzebne, za 11 zł mniej mogą zakupić wersją z tkaną cholewką. Asics Kinsei – 799 zł Fot. Asics Topowy model japońskiego producenta przy butach adidasa to ubogi krewny. Marne 799 zł to niemal grosze w porównaniu do 1699 zł, choć i tak dla większości cena zaporowa. Ten model został wyposażony we wszystkie najbardziej wyrafinowane rozwiązania techniczne, którymi dysponuje Asics, jak choćby pianka Fluidride, która ma być bardziej sprężysta i lepiej amortyzować, co w połączeniu z wstawkami żelowymi ma sprawić, że but się sprawdzi nawet u biegaczy ważących ponad 90 kg. Mizuno Prophecy 4 – 860 zł Fot. Mizuno Mizuno Prophecy w czwartej odsłonie kosztują około 860 zł, czyli zbliżają się do tysiąca. Z wyglądu przypominają adidasy bounce:s4, mają kosmiczną podeszwę, która przypomina nieco resory piórowe, które kiedyś były stosowane w samochodach, ale żaden producent samochodowy nie maczał w nic swoich palców. Przeznaczenie jest bardzo zbliżone do Kinsei, czyli jest to model dla naprawdę ciężkich lub bardzo ciężkich biegaczy, którzy pokonują znaczne dystanse. Co ciekawe, masa zamiast zmaleć w stosunku do poprzednika, wzrosła do 350 g. Salomon S-lab Sense 3 Ultra – 749 zł Fot. Salomon Produkty Salomona nigdy do tanich nie należały, ale za sprawą sukcesów teamu Salomona w biegach górskich poszły w górę jak szalone. Model S-lab Sense 3 Ultra kosztuje 749 zł. Buty powstały przy współpracy z Kilianem Jornetem, który wygrał w nich niejedne zawody, co tłumaczy bardzo dużą popularność tych butów oraz bardzo wysoką cenę. Magia Kiliana sprawiła, że ten bardzo lekki but startowy przeznaczony na suche warunki jest wybierany nawet przez osoby ze znaczną nadwagą i to w błotnisty teren.
Nawet w niepewnych czasach popularność sneakersów nie maleje – przeciwnie, ostatni rok przyniósł rekord dla najdrożej sprzedanych butów sportowych w historii, a firmy takie jak Balenciaga oferują ściśle limitowane gadżety za tysiące dolarów, przekonując, że należy traktować je jak dzieło sztuki. Adidas ZX8000: buty sportowe z porcelany Buty sportowe trudno stawiać w jednym rzędzie z dziełami wielkich mistrzów, ale nie brakuje przykładów nieskazitelnego rzemiosła – o czym przekonuje wspólny projekt Adidasa i Meissen, znanej pracowni porcelany z niemieckiej Miśni, miasta słynącego z wyrobów porcelanowych. Czytaj też: Wielka kopalnia diamentów do zamknięcia. Rynek czeka zmiana, czy to początek ery kamieni szlachetnych produkowanych w laboratoriach? s Meissen, najstarsza pracownia porcelany w Europie jako jedna z grona kilkunastu artystów i manufaktur zaproszonych do współpracy przez Adidasa, przygotowała własną interpretację modelu Adidas ZX8000. Buty wykonane w Miśni trafiły właśnie na aukcję w Sotheby’s. Są zrobione ze skóry, ale uzupełniono je o elementy porcelanowe. Wzór, który znalazł się na butach wystawionych na aukcję, nawiązuje do zdobienia słynnej wazy Meissen Krater, zaprojektowanej w 1856 roku przez Ernsta Augusta Leuteritza. Na butach Adidas wykorzystano 15 ze 130 wzorów, które można znaleźć na wazie. Ze względu na stopień komplikacji wzorów pracownia Meissen przygotowuje zaledwie dwie takie wazy rocznie. Prace nad projektem „porcelanowych” butów Adidasa pochłonęły rok, a ich przygotowanie wymagało półrocznej pracy czterech wykwalifikowanych pracowników manufaktury. Nic więc dziwnego, że cena będzie wysoka – estymacja Sotheby’s zakłada, że nabywca zapłaci za buty ponad milion dolarów, bijąc tym samym niedawny rekord aukcyjny butów koszykarskich noszonych niegdyś przez Michaela Jordana. Mimo ponad trzystu lat imponującej historii, Meissen nie należy do grona konserwatywnych firm stroniących od odważnych przedsięwzięć i projektów. Pracownia z Miśni ma na koncie współprace ze znanymi markami streetwearowymi, sportowymi czy luksusowymi. W ostatnich latach Meissen przygotowało porcelanowe figurki między innymi dla Supreme czy Hugo Boss. Aukcja butów Adidasa ozdobionych przez firmę Meissen potrwa do 16 grudnia, a zyski ze sprzedaży zostaną przekazane na rzecz Brooklyn Museum i nowo utworzonego funduszu, ułatwiającego dostęp do sztuki lokalnej młodzieży. W drugiej połowie grudnia do sprzedaży trafi też 10 tysięcy par butów Adidas ZX8000 w limitowanej edycji, ale bez porcelanowych elementów na języku czy zapiętce – to produkt dla tych, którzy nie mają przed świętami wolnego miliona dolarów.
Ten, kto myśli, że kupowanie dla siebie butów to jest zgroza, ewidentnie nigdy nie kupował butów dla przedszkolaka. Dantejskie sceny na środku sklepu, spektakularna wojna o to, czy but ma się podobać dziecku, czy matce plus odwieczny koszmar z dobieraniem rozmiaru – oto codzienność niejednego rodzica. A że przed nami wrzesień i – co za tym idzie – powrót do szkół i przedszkoli – to sezon pt. „jak kupić buty dla dziecka i nie zwariować” śmiało możemy uznać za otwarty! Po co zatem powstał ten tekst? Żeby pokazać Wam, że kupowanie butów dla dziecka nie musi być koszmarem, a rozmiar da się dobrać nieco sprytniej niż metodą prób i błędów czy poprzez odrysowywanie stopy na kartce. Co więcej, na jego końcu czeka też na Was kod rabatowy do zrealizowania na – a z nim zakupy powinny być choć ciut przyjemniejsze! A ja przy okazji szukania butów dla Stasia, znalazłam Zosieńce najsłodsze adidasy na świecie! KAŻDY RODZIC POPEŁNIŁ KIEDYŚ TEN BŁĄD Moje dziecko nie obejrzy ani jednej bajki na telefonie. Moje dziecko nie będzie jadło słodyczy. Albo – jeszcze lepiej – nie kupię mojemu dziecku żadnych ubranek z tandetnymi postaciami z bajek! Co to takiego? Oczywiście, wyobrażenia na temat macierzyństwa. Wszyscy je pewnie kiedyś mieliśmy. A później… później zostaliśmy rodzicami i życie mocno je zweryfikowało. Ale wiadomo: największym ekspertem od dzieci są ci, którzy ich jeszcze nie mają. A jak to się ma do butów? Ano tak, że gdyby mi ktoś jeszcze dwa lata temu powiedział, że będę przeglądać dla Staśka crocsy z Psim Patrolem albo japonki z Minionkami, to autentycznie bym się zaśmiała. Ani to ładne, ani praktyczne, do tego przecież lepiej sięgać po bardziej uniwersalne modele, a już najlepiej po spokojne, stonowane i zawsze modne kolory ziemi. I ten plan nie miałby wad, gdyby nie – a jakże – sprzeciw samego Staszka. A jednak. Buty kupujemy dziś bez konfliktów, do tego miło i bezstresowo. Jak do tego dojść? Najważniejsze to zrozumieć, że buty dla dziecka mają się podobać przede wszystkim… dziecku. Moje matczyne serduszko jeszcze niejeden raz zapłacze pewnie nad mało urodziwym butem, ubrankiem czy plastikową zabawką, ale czas zrozumieć, że dziecko to nowy, odrębny człowiek. Z własnym charakterem, upodobaniami, marzeniami i życzeniami. I jasne, że można do osiemnastki kupować mu tylko to, co się samemu chce, w myśl zasady „ja wybieram, bo ja za to płacę”. Ale nie na tym to powinno polegać. A im szybciej nauczymy nasze dziecko, że jego zdanie ma znaczenie, a ono samo może o sobie stanowić – tym większe szanse, że wyrośnie nam na samodzielnego, pewnego siebie i asertywnego człowieka. Dlatego grunt to pytać malucha o zdanie – niezależnie od tego, czy pytamy o to, co ma ochotę zjeść, czym się pobawić czy w jakich chodzić butach. JAK KUPIĆ BUTY DLA DZIECKA I NIE ZWARIOWAĆ? NASZE ZŁOTE ZASADY Szczerze? Kocham buty i kocham zakupy! A mimo to potrafiłam załamywać ręce, kiedy Staś na środku sklepu oświadczał, że nie zmierzy dziś żadnych butów, bo nie. Albo zmierzy je jutro. Albo – cytuję – za czternaście lat. No musicie przyznać, że to jeden z tych argumentów, z którymi trudno jest dyskutować. Dlatego… przestaliśmy chodzić na zakupy. Zamiast tego – zakupy przychodzą do nas. I mierzymy te buty nie wtedy, kiedy musimy, tylko wtedy, kiedy nasze dziecko wyrazi taką gotowość. Może nie mamy na to aż czternastu lat, ale trzydzieści dni – i owszem. Tyle bowiem czasu na ewentualny zwrot daje nam eobuwie. I dla mnie to jest złoty układ. Nie tracę czasu i energii na jeżdżenie po sklepach, stanie w kolejkach i zastanawianie się, czy dziś uda nam się coś zmierzyć, czy nie. Po prostu zamawiam i czekam. A widok wielkiego kartonu pełnego butów to dla czterolatka naprawdę spora zachęta. Co więcej, angażujemy Stasia w ten zakupowy proces na długo przed tym, jak zamówimy buty. I tutaj polecam sięgnąć po maleńki podstęp. Sama wcześniej przeczesuję eobuwie i wybieram około 10-15 par, które następnie pokazuję Stasiowi. Dlaczego tak? Bo wybór jest ogromny! I gdybyśmy wspólnie usiedli do przeczesywania absolutnie wszystkich modeli, to znudziłby się już po kilku minutach i tyle by było z zakupów. A tak najpierw oświadczam, że czeka go niespodzianka i pokażę mu buciki, które może sobie wybrać. Później, zwykle po kilku dniach albo nawet godzinach – jak sam zapyta, kiedy w końcu je wybierzemy – siadam z nim do komputera. I razem wybieramy, które z tej listy zamówimy do przymiarki, a które odpadają już na samym starcie. Efekt? Dziecko jest szczęśliwe i zachwycone, bo mogło samo podjąć tak ważną decyzję, a i na nowe buciki czeka jak na Gwiazdkę! Chociaż nie zawsze mierzenie jest takie znowu łatwe… ;-) JAK TRAFIĆ Z ROZMIAREM? DZIĘKI APLIKACJI OD A dlaczego eobuwie, a nie inny sklep? Po pierwsze dlatego, że sama kupuję u nich buty od dawna i jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Po drugie, mają ogromny wybór (w tym wszystkie moje ulubione marki!), ekspresowe wysyłki, częste promocje i bezproblemowe zwroty. Oraz usługę która pomaga dobrać właściwy rozmiar butów i okazuje się nieoceniona zwłaszcza w przypadku takiego malucha. A jak to działa? Opcje są dwie. Możecie skorzystać ze skanerów, które znajdują się w sklepach stacjonarnych albo zostać w domu i sięgnąć po aplikację. My jesteśmy zdecydowanymi fanami opcji nr 2. Jedyne, co jest przy niej potrzebne, to smartfon, ciemna skarpetka i biała kartka. Jak to działa? kładziemy kartkę na równym, stabilnym podłożu na środku kartki stawiamy stopę dziecka – najlepiej w jednolitej, bawełnianej skarpetce robimy dwa zdjęcia: pierwsze od góry – tak, aby w kadrze znalazła się stopa oraz cztery rogi kartki oraz drugie, pod kątem, od strony pięty – tak, aby w kadrze była zarówno pięta, jak i któryś z przeciwległych rogów kartki tak powstaje skan, który następnie dodajemy do naszego konta Dzięki temu od ręki dostajemy rekomendacje butów, najlepiej pasujących do stopy. A jest ich naprawdę sporo, bo eobuwie ma największą tego typu bazę na świecie. Do tego dowiadujemy się, który rozmiar będzie najlepszy dla naszego dziecka – bez uciążliwego mierzenia. A to jest ważne tym bardziej, że różne marki mają różną numerację i to nie rozmiar, a długość stopy powinna mieć kluczowe znaczenie podczas każdych zakupów. Do tego prawidłowo zmierzona! Dlatego zapomnijcie o odrysowywaniu stopy ołówkiem – tutejszy skaner zrobi to za Was szybciej i bardziej precyzyjnie. JAKICH BŁĘDÓW NIE WOLNO POPEŁNIAĆ? Przy okazji chciałam Was uczulić na jedną, ważną rzecz. Nigdy, ale to nigdy nie kupujcie butów na zapas. Wiem, że kiedyś popularne było kupowanie większych butów, żeby wystarczyły na dłużej. A to z oszczędności, a to z wygody, a to dlatego, że dziecku stopy szybko rosną i po co komu buty na jeden sezon. Niestety, takie myślenie jest bardzo krótkowzroczne i może wyrządzić dziecku krzywdę. Za duże buty nie tylko fatalnie wpływają na komfort chodzenia, ale i skutecznie utrudniają życie. Zwłaszcza dzieciom, które są przecież niezwykle aktywne. Co więcej, dziecko może się przez to potykać się o własne nogi, tracić równowagę i uczyć się niewłaściwych odruchów i nieprawidłowej postawy. A przecież wszystkim nam zależy na zdrowiu i na tym, żeby but nie tylko był, ale był także wygodny. Z tego samego względu nie wolno też pozwolić, by dziecko chodziło w za małych butach. Wiem, że czasem trudno wyłapać ten moment, a w przypadku krytych butów to już w ogóle. Ale to naprawdę ważne. Przypomnijcie sobie, jak wyglądają stopy baletnic i jak bardzo potrafią być zdeformowane. Oczywiście, to skrajny przykład, ale najlepiej pokazuje, co może wyrządzić stopom zbyt ciasne obuwie. A już zwłaszcza tak delikatnym i stale się rozwijającym, jak stopy dziecka. I ostatnia rzecz – nie kupujmy nigdy butów z przypadku. Z niesprawdzonych miejsc, wykonanych z niewiadomych materiałów, ciężkich czy źle wyprofilowanych. Może zaoszczędzimy w tym konkretnym momencie, ale może okazać się, że w przyszłości nasze dziecko zapłaci za to dużą większą cenę. TO NIE SĄ „TYLKO” BUTY. DLA DZIECKA TO COŚ ZNACZNIE WIĘCEJ A na koniec wróćmy jeszcze do tego, dlaczego tak ważne jest, żeby pozwolić dziecku wybierać. Dla nas, dorosłych, but ma być przede wszystkim ładny oraz wygodny. Ma nam się podobać i dobrze leżeć – i to by było zwykle na tyle. Natomiast w przypadku maluchów dochodzi jeszcze jedno, istotne kryterium. Kryterium fajności. Żadne kapcie nie zrobią w przedszkolu takiego szału, jak te w koparki albo wozy strażackie. Żadne wymuskane trzewiki nie zrobią takiej furory, jak te w Peppę, Psi Patrol czy Krainę Lodu. I nawet najwygodniejsze i najdroższe adidasy nie ucieszą tak bardzo, jak wtedy, kiedy ozdobi je Myszka Miki albo inny uwielbiany przez dziecko bohater. A przecież uznanie wśród rówieśników jest w tym wieku tak ważne. A buty do przedszkola czy szkoły i tak musimy przecież kupić. Czemu więc nie kupić tych, które sprawią autentyczną frajdę noszącemu je dziecku? Chodzi o to, żeby podobało się przede wszystkim dzieciom, nie nam. Żeby od najmłodszych lat angażować je do podejmowania decyzji i decydowania o sobie. Uczyć je, że ich zdanie jest ważne. Że mają głos. Mają wybór. To może wydawać się błahe, ale zapewniam, że z punktu widzenia kilkulatka zupełnie takie nie jest. Dlatego dobierajmy te buty nie tylko pod kątem rozmiarów, ale i upodobań i zainteresowań dziecka. Przykład? Staś codziennie powtarza, że jak będzie duży, to zostanie strażakiem. Czy mogłabym mu kupić do przedszkola zwykłe, granatowe kapcie? Mogłabym. Ale wypatrzyłam na te z wozami strażackimi. I nie muszę chyba mówić, że tytuł matki roku mam tym samym w kieszeni? ;-) A wszystkie buciki z tego wpisu znajdziecie POD TYM LINKIEM – polecam mocno i ja, i mój Stasiek! PREZENT OD A jeśli też zamierzacie kupić dziecku buty do przedszkola, szkoły czy jakiekolwiek inne (choćby i dla siebie!), to mam dla Was doskonałą wiadomość! Na działa obecnie mój kod rabatowy. Wystarczy, że wpiszecie w koszyku kod joanna15 – dzięki niemu dostaniecie aż 15 procent zniżki Kod jest wielorazowego użytku i działa na wszystkie produkty nieprzecenione. Co ważne, rabat obejmuje całą ofertę z wyłączeniem marek Ryłko i Mayoral oraz kosztów dostawy. Promocja potrwa do 19 września – powodzenia! Partnerem wpisu jest
Kiedy dookoła słyszymy o inflacji i rosnących cenach na niemal wszystkie samochody, jest segment rynku gdzie nic się nie zmienia. Dlaczego? Bo drogo jest tam zawsze, a zmiana ceny pojazdu o kilkadziesiąt, czy nawet kilkaset tysięcy złotych na nikim nie robi większego wrażenia. W corocznym raporcie Internetowy Samochód Roku zaglądamy do świata super samochodów, czyli tych potencjalnie najszybszych, najpiękniejszych, a na pewno najdroższych. Lambo najdroższe złotych – tyle kosztowało najdroższe w ubiegłym roku auto wystawione na sprzedaż na OTOMOTO. Mowa o Lamborghini Aventadorze z 2020 roku. Ta motoryzacyjna bestia ma co najmniej 700 koni mechanicznych i legendarny silnik V12. Co ciekawe, już niedługo znikną z rynku silniki stricte spalinowe w nowych Lambo. Firma ogłosiła, że od 2023 roku wszystkie produkowane przez nią samochody będą hybrydami, a docelowo będą miały napęd w 100% elektryczny. Kto chce więc słuchać charakterystycznych dźwięków z rury wydechowej nowego Aventadora, musi się pospieszyć. Lamborghini Aventador Aktualnie na OTOMOTO jest do kupienia egzemplarz z 2021 roku, z przebiegiem zaledwie 5 000 kilometrów, za jedyne 3 377 000 złotych. Nieco starszy egzemplarz (2019 rok) z przebiegiem ponad 9 000 kilometrów kosztuje jeszcze mniej, bo 3 198 000 złotych. Klasa G – kanciaste źródło pożądania Druga pod względem wysokości, ubiegłoroczna oferta to nie super sportowy samochód, ale dostojny SUV. Mercedesa Klasy G (z 2019 roku) oferowano do sprzedaży za 3 655 000 złotych. To model, który występuje w ogłoszeniach w bardzo wielu rocznikach i konfiguracjach. Nawet w wersji 3-osiowej i silnikiem o mocy 544 koni mechanicznych. G 350 d; brilliantblau metallic, designo Leder Nappa espressobraun / schwarz;Kraftstoffverbrauch kombiniert: 9,8-9,6 l/100 km; CO2-Emissionen kombiniert: 259-252 g/km*G 350 d; brilliant blue metallic, designo nappa leather espresso brown/black;Fuel consumption combined: l/100 km; Combined CO2 emissions: 259-252 g/km* Aktualnie jest taka oferta egzemplarza z 2014 roku za bagatela 850 000… euro! Mercedes Klasy G uchodzi za idealne połączenie właściwości terenowych z cechami auta luksusowego w kabinie. A taki mix dużo kosztuje. Arystokraci pełną gębą Trzecie pod względem ceny ubiegłoroczne auto to z kolei symbol szyku, klasy, a niektórzy powiedzą nawet, że motoryzacyjnej arystokracji. Rolls Royce Culinan (rocznik 2021) mógł stać się Waszą własnością za bagatela złotych. Naszą listę TOP5 najdroższych ofert zamykają jeszcze Mercedes-Benz SLR i Aston Martin Vanquish, każdy z nich za ponad 3,4 miliona złotych. Rolls Royce Cullinan Top 10 najdroższych samochodów na OTOMOTO w 2021 Ale poza tym, co można kupić na polskim rynku, ciekawa jest też analiza motoryzacyjnych marzeń kierowców. Analizie poddaliśmy wyświetlenia ogłoszeń samochodów za ponad 2 miliony złotych. Czy gdybyśmy mieli nieograniczony budżet, chętniej bylibyśmy posiadaczami sportowych super samochodów z kosmiczną mocą pod maską? Czy raczej właśnie wygoda, styl, komfortowe wnętrza i ogromna liczba elementów wyposażenia, które mają cieszyć nasze oko i czynić życie kierowcy niemalże beztroskim? Okazuje się, że polscy kierowcy stawiają raczej na te drugie cechy. Na liście TOP10 najczęściej wyświetlanych najdroższych samochodów są aż 4 modele Rolls Royce’ów, na czele z Ghostem z 2020 roku. Ta potężna maszyna wręcz ocieka luksusem i chyba faktycznie, każdy kto zasiądzie za jej kierownicą ma prawo poczuć się jak brytyjski arystokrata. Drugi na liście marzeń jest wspominany wcześniej Mercedes Klasy G, czyli super luksusowe auto „terenowe”. A ostatnie miejsce na podium zajęło Ferrari 812 Superfast z 2018 roku. Czyli samochód o zdecydowanie sportowym zacięciu, ogromnej mocy pod maską, ale jednocześnie wyprodukowany z dbałością o najmniejsze detale wykończenia. Wśród wyświetlanych ofert „samochodów marzeń” znalazły się też częściej widywane na polskich ulicach Mercedes-Benz Klasy S i SLR. Ale także rzadkie Lamborghini Aventador i Ferrari F90 Stradale.
najdroższe adidasy na świecie